24 lutego 2018 16:20
Publikujemy jeden z dwóch listów nadesłanych przez naszego wieloletniego przyjaciela. misjonarza, Ojca Symeona - franciszkanina posługującego w Maroku.
Maroko, Tanger, luty 2018
Tylko ten kto KOCHA i czuje się KOCHANYM,
przeżywa swoje życie jak NIEBO na ZIEMI...
Z serca Islamu wyznaję, że żadna religia nie jest w stanie objąć sobą Tego Kim jest Bóg i czym jest Jego Miłość. Jest to coś tak szczególnego czym, mnie Dobry Bóg obdarzył. Kochać w Chrystusie tych którzy są inni, wierzą na swój sposob, mają inny kolor skóry. Na zdjęciu mama z córeczką z Kamerunu, ktorą chrzciłem razem z biskupem miesiąc temu. Jest ubogą emigrantką i szuka swego miejsca w tym świecie. A po prawej stronie pastor protestancki Jean Marie ze swoja żoną Blanche. Są cudowną rodziną z dwójkiem dzieci. On jest zaangażowanym księdzem i człowiekem bardzo kochającym drugich. Protestanci na dodatek modlą sie w naszym kościele, bo nie mają swojej kaplicy.
Odkrywam na nowo moje powołanie, szczególne powołanie, które zostawił św. Franciszek Kościołowi:
być świadkiem miłości bez głoszenia jej słowem wśród muzułmanów.
Zacznę od Eucharystii. Nigdy jej nie przeżywałem tak, jak ją przeżywam dzisiaj. Codziennie z moimi współbraćmi, z afrykańczykami, z siostrami zakonnymi -
ofiarujemy dar Chrystusa Bogu Ojcu - w sercu codziennego życia muzułmanów. Chrystus ofiarowuje się za wszystkich, i za tych, którzy wierzą inaczej niż my. Dziś miałem Mszę świętą z rodzinami małżeństw chrześcijańsko-muzułmańskich. Dla Boga nie ma bariery, ON szuka człowieka... Człowieka w sercu Kościoła ...
Dialog miedzy religiami -
to życie w miłości, we wzajemnym szacunku i dobroci, w bezinteresowności. To niesamowite co odczuwam każdego dnia.
Czuję się KOCHANY przez muzułmanów, i tak bardzo pragnę ich KOCHAĆ.
Codziennie Bóg mnie zadziwia różnymi przygodami:
Kilka dni temu dziewczyna muzułmańska o imieniu Loubna, zapytała mnie, dlaczego tutaj jestem i czy kocham Maroko. Odpowiedziałem, że
jako chrześcijanin kocham muzułmanów i Chrystus, który obdarzył mnie powołaniem zakonnym zaprosił mnie, abym oddał siebie innym w całości. Trudne jest dla muzułmanów zrozumienie naszego życia w celibacie. Dla nas jedyną odpowiedzią jest CHRYSTUS, który oddał się w całości Ojcu w ofierze za całą ludzkość.
Loubna zapragnęła usłyszeć coś więcej o Chrystusie, poprosiła mnie o Biblię po arabsku. Zaproponowałem jej, aby podzieliła się ze mną swoją wiarą muzułmańską i ja podzielę się z nią moim życiem w Chrystusie. To bardzo się jej podobało i powiedziała mi na pożegnanie,
że od dzisiaj jestem jej bratem. Z radości pragnąłem płakać, bo widziałem w tym rękę Bożą jak nas prowadziła. To coś niesamowicie wielkiego, umieć uszanować wiarę drugiego człowieka. Święty Franciszek był w tym niesamowity...
Potrzeba nam nieustannie zadziwiać się na życiem. A to zadziwienie płynie ze spotkania z Jezusem. Modlić się codziennie i studiować życie na kolanach, jak to czynili wielcy Ojcowie Kościoła.
Wczoraj zaprosiliśmy na kolację razem z nami Mohssina, który świętował swoje 45-urodziny. Był bardzo przejęty tym gestem. I dzielił się z nami swoim zafascynowaniem Bogiem,
który KOCHA wszystkich.
Cały lipiec pragnę poświęcić na intensywną naukę angielskiego, bo jest mi bardzo potrzebny. Bronię się po angielsku, ale brak mi płynności. I na nowo do szkoły. Tym razem do Irlandii - Dublina. Franciszkanie mają tam swoje Centrum Językowe.
I krótka myśl od Papieża Franciszka:
"Misjonarz nie może wyruszyć w drogę z sercem pełnym różnych rzeczy (wygoda), ani z sercem pustym (lenistwo), czy też z sercem poszukującym innych rzeczy niż chwała Boga (światowość). Misjonarz jest człowiekiem wolnym od tych wszystkich balastów i kajdan; człowiekiem nie posiadającym własności, żyjącym jedynie dla Pana i Jego Ewangelii. To osoba, która przeżywa drogę nieustannego osobistego nawrócenia i niestrudzenie pracuje nad duszpasterskim nawróceniem".
Wolni, aby nieść człowiekowi Boga - na czas Wielkiego Postu, aby kochać życiem: siebie i innych. Dawać i przyjmować miłość od innych...
Pozdrawiam sercem, miłością i pięknem tego świata:
o. Symeon - misjonarz z Maroka
Ojciec Symeon Stachera, franciszkanin, od ćwierć wieku związany jest z naszą wspólnotą parafialną. Był jej rezydentem, w czasie przygotowań do wyjazdu na misje w ośrodku misyjnym przy ul. Byszewskiej w Warszawie, mieszkał wtedy u Sióstr Honratek. Gorliwie pomagał w pracy duszpasterskiej w parafii. Pracę misyjną rozpoczął w dalekiej Boliwii. W Roku Wielkiego Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa, prowadził pielgrzymkę młodzieży boliwijskiej do Rzymu, droga wiodła ich również do Marek. Do dzisiaj starsi parafianie wspominają niesamowitą liturgię eucharystyczną z elementami tradycji Indian Boliwijskich, (dla niektórych była to bodaj jedyna okazja w życiu, by wielbić Pana tańcem w czasie Maszy Świętej). Od wielu lat o. Symeon pracuje w Maroku, gdzie piastował różne funkcje na misyjnej drodze. Na bieżąco informuje nas o jej przebiegu. W miarę możliwości odwiedza naszą parafię, dzieląc się swoimi przeżyciami z misji. Kieruje do nas listy misyjne z okazji ważnych dla chrześcijan świąt.