29 grudnia 2018 11:49
Nie tak dawno, dzięki staraniom Urzędu Miasta Marki, Czerwony Dwór, mieszczący się w Pustelniku, na terenie Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi przy ul. Kasztanowej 21, został wpisany do rejestru zabytków naszego miasta.
Jak na zabytek przystało historię ma bogatą. Liczne wydmy porośnięte borem sosnowym stanowiły wymarzoną okolicę na wybudowanie sanatorium. W czasach, kiedy budynek z czerwonej mareckiej cegły (stąd nazwa) pełnił funkcję sanatorium, przebywał w nim na leczeniu i ostatecznie zmarł litewski malarz, poeta i kompozytor Mikalojus Ciurlionis.
Wiceprezes Stowarzyszenia Marki-Pustelnik-Struga. Absolwentka filologii angielskiej Uniwersytetu Warszawskiego z dyplomami Cambridge. Zajmuje się nauczaniem języka angielskiego w Markach i Warszawie, również przez skype'a!
Pasja - najnowsza historia Polski: Żołnierze Niezłomni Powstania Antykomunistycznego, Sierpień'80, marecka historia angielskich Braci Briggsów, fabrykantów i dobrodziejów Marek, opisana osobiście w Roczniku Mareckim tom II.
Mieskaniec 30 grudnia 2018 21:18
Chciałabym zauważyć, że siostry prowadzą prężny biznes w postaci prywatnej szkoły i przedszkola.
Same mają ponadto dość wartościowe nieruchomości. Dlaczego nie mogą wyremontować budynku biorąc kredyt pod zastaw istniejących budynków będących ich własnością?
I dlaczego za remont kościelnego budynku mają płacić mareccy podatnicy?
Bogusława Sieroszewska 31 grudnia 2018 00:12
Szanowna Pani,
Z pewnością zdaje sobie Pani sprawę z tego, że w momencie wpisania Czerwonego Dworu do rejestru zabytków, Siostry zostały pozbawione prawa do samodzielnego decydowania o przyszłości budynku. Są właścicielami Czerwonego Dworu, ale dzisiaj mają związane ręce. Z tego co mi wiadomo, Siostry przez dekady inwestowały własne środki w odgrzybianie i osuszanie zawilgoconych ścian budynku - bezskutecznie! Po latach "syzyfowej pracy", każdy rozsądny właściciel w końcu podjąłby decyzję o wyburzeniu nierokującego na przyszłość budynku.
Skoro Wojewódzki Konserwator Zabytków z urzędu, "bez wniosku właściciela ani też zadeklarowanej jego zgody", zdecydował, że jest to zabytek miasta Marki, godny zachowania dla potomnych, powinny znaleźć się pieniądze mareckich podatników, bądź fundusze z zewnątrz, na skuteczne ratowanie mareckiego dziedzictwa oraz sensowne zagospodarowanie go na przyszłość. Jednym z pomysłów mógłby być Dom Opieki Dziennej Seniora, które coraz częściej pojawiają się w różnych stronach Polski.
Spychanie finansowej odpowiedzialności za dalsze remonty Czerwonego Dworu na Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi jest zachowaniem nieprzyzwoitym. To po prostu dziejowa niesprawiedliwość!
Zbigniew Paciorek 31 grudnia 2018 00:16
Marki nie mają zbyt wielu zabytków. Po spaleniu w 1959 r. zabytkowej XVIII karczmy już w wolnej Polsce, na początku lat 90 XX w. rozebrana została, piękna neobarokowa willa usytuowana naprzeciwko zgromadzenia michaelitów w Markach - Strudze, a zaraz po niej zburzono, pochodzącą z końca lat 90 XIX w. neoklasycystyczną stację stację Mareckiej Kolejki Dojazdowej.
W 2012 r. znikła z powierzchni mareckiej ziemi, drewniana o zachowanych pięknych fragmentach snycerki - willa zbudowana na przełomie XIX i XX w., w której pierwotnie zamieszkiwali cudzoziemscy specjaliści zatrudnieni w fabryce przędzalniczej Braci Briggsów, a która to budowla, później przez wiele dziesięcioleci stanowiła przychodnię zdrowia dla markowian.
Budynek Czerwonego Dworu powstał najprawdopodobniej w końcu lat 90 XIX w. Obiekt ten wpisał się bardzo chwalebnie nie tylko w dzieje naszego miasta ale i historię Polski. Również Zgromadzenie Sióstr Rodziny Maryi, które w tym roku obchodziło jubileusz 90 lecia przybycia do Marek, uczyniło wiele dobra dla wielu jego mieszkańców i zapisało się złotymi zgłoskami w historii swojej działalności i posługi dla bliźniego, ratując chociażby w czasie niemieckiej okupacji wiele dzieci żydowskich.
Siostry z problemem Czerwonego Dworu nie mogą zastać same. Żeby myśleć o ratowaniu tego zabytkowego budynku potrzebne jest pilne wykonanie ekspertyz budowlanych dot. stanu zachowania fundamentów, więźby dachowej oraz samego pokrytego blachą dachu. To pozwoli nam na wstępne oszacowanie kosztów związanych z ratowaniem, renowacją i adaptacją budynku. Myślę, że są to koszty przekraczające 1 milion złotych. Dla samych Sióstr jest to kwota zbyt duża do udźwignięcia, ale gdyby w sprawę włączył się marecki samorząd, rada powiatu i ktoś jeszcze, myślę że dalibyśmy radę uratować dla potomnych ten piękny i tak ważny dla kulturowej i historycznej tożsamości obiekt.
Temat adaptacji i przeznaczenia Czerwonego Dworu już po jego uratowaniu to już inna historia.
Antoni Widomski 2 stycznia 2019 22:05
>>To w Czerwonym Dworze mieścił się szpital polowy w czasie Bitwy Warszawskiej 1920 roku, rozgrywającej się pod Radzyminem. Potem sanatorium dla chorych na tyfus i gruźlicę oraz dla nerwowo chorych weteranów wojennych i wojskowych. < <
Sanatorium dla inwalidów wojennych chorych na gruźlicę istniało w Czerwonym Dworze już od stycznia 1920 roku. Monitor Polski, 1920 r., nr 213 z 20 września 1920 roku.
>>Od lipca 1928 roku, Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, zgromadzenia założonego przez św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, dzierżawią posiadłość wraz z Czerwonym Dworem od Hanny Olechowicz.<<
Umowa najmu na nieruchomość "Czerwony Dwór", własność małoletniej Anny Olechnowicz, zawarta została przez Magistrat warszawski 20 kwietnia 1928 roku na 12 lat, do 15 kwietnia 1940 roku. Poza kwotą dzierżawną, gmina m. st. Warszawy przyjęła na siebie podatki i remont budynków. Powstać tam miało schronisko dla dzieci.
Sprawozdanie Wojewody Warszawskiego X.1929-X.1930 potwierdza, że zakład dla dzieci i młodzieży w Pustelniku stanowił własność Magistratu M. st. Warszawy.
Aktem notarialnym z dnia 8 maja 1935 roku termin umowy został skrócony o 2 lata, do 15 kwietnia 1938 roku.
Cały obiekt miasto oddało bez umowy w bezpłatne posiadanie Instytutowi Rodziny Marii. Statut tego Stowarzyszenia zatwierdzony został decyzją Ministra Pracy i Opieki Społecznej z dnia 15 maja 1928 r.
Miasto płaciło Instytutowi umówione kwoty pieniężne za całodzienne utrzymanie lokowanych tam dzieci przez Wydział Opieki Społecznej.
Koszty remontów w Czerwonym Dworze i sposób rozliczenia nakładów Instytutu na remonty, jest udokumentowany w sprawozdaniu Komisji Rewizyjnej m. st. Warszawy w dziale Umowy na najem lokali i dzierżawę nieruchomości. 1936 rok.
Nie posiadam udokumentowanych informacji o dalszych losach Czerwonego Dworu po wygaśnięciu umowy dzierżawnej w 1938 roku.
Z. Domolewski 8 stycznia 2019 13:51
Dopiero w ostatnich latach dzięki pp. Widomskiemu i Paciorkowi historia Marek, Pustelnika i Strugi zaczyna być gromadzona i opisywana. Wiadomości jest jednak tak mało, dokumentów także, no i wszystko w sumie opiera się o domysły, strzępy gdzieś zasłyszanych wspomnień, bo Marki to miasto specyficzne, z małą liczbą mieszkańców osiadłych tu od pokoleń, a ci, którzy wydają się Markowianami od dawna to przeważnie przybysze z miasteczek i wiosek terenów kurpiowszczyzny, Podlasia, siedleckiego, szukających pracy i lepszego bytu w Warszawie. W niej zamieszkać nie mogli, z powodu trudności uzyskania tzw. zameldowania, wobec czego zasiedlali miejscowości pobliskie. Dzisiaj obserwujemy kolejny napływ mieszkańców z całego kraju, dla których na razie Marki to tylko adres. W tej sytuacji ktoś taki jak ja, związany z miastem od końca lat siedemdziesiątych uchodzić może za starego mieszkańca. Tymczasem sam chciałbym się dowiedzieć o tym czy tamtym - nie ma od kogo. Przykładem niech będzie problem z określeniem miejsca, w którym stała synagoga, czy choćby wieża - baszta kolejki mareckiej, usytuowana niegdyś przy ul. Lipowej. Można się domyślać, że służyła obserwacji trasy, ale czy na pewno?
Samo rozebranie stacji kolejki wydaje się bez sensu, no ale gdyby je zachowano, kto i z czego miałby utrzymywać te zabytki, co w nich dałoby się ulokować? W ostatnich latach rozebrano piękną kamieniczkę przy wjeździe do dawnego GS. We Francji, Anglii, czy w Niemczech może koś by ją uratował tworząc restaurację, hotelik, czy po prostu swój dom, no ale takie rzeczy są nie na naszą kieszeń. Dzisiaj dogorywa piękna, malutka kamieniczka przy Bandurskiego, Za rok, dwa zniknie i nic na to nie poradzimy; nie ma tu sentymentu dla znikającej architektury bo i skąd miałby się wziąć, skoro sentyment to coś co nosimy w sobie, związane z naszym dzieciństwem, młodością, faktem, że w danym domu coś się działo, mieszkał ktoś dla nas ważny; przybywający do Marek nowsi mieszkańcy swój sentyment pozostawili w miejscach rodzinnych, dla nich starzejące się resztki starych Marek tylko szpecą. Podobnie jest i z Czerwonym Dworem: stoi coś takiego, niszczeje, przeszkadza i nie wiadomo co z tym zrobić. Powiedzmy szczerze: siostry zakonne też przybywają do Marek z różnych stron kraju, nie wiąże ich z miastem żaden sentyment, więc dlaczego miałyby odczuwać go wobec tego dziwnego, długiego budynku, z którym mają tylko problemy. Czerwony Dwór nie ma w sobie uroku starego dworku, nikt go nie kupi, a nawet gdyby chciał - w jaki sposób miałby użytkować gdy obiekt znajduje się na terenie zakonu? Można wyobrazić ewentualne konflikty. W tej sytuacji trzeba powiedzieć wprost, że nie ma żadnych szans na ocalenie tego budynku. Będzie stał, niszczał, aż się rozsypie. Gdyby Ciurlionis był Niemcem czy nawet Rosjaninem, można by było liczyć na wsparcie ambasady takiego kraju, ale Litwy nie stać na takie wydatki.
Widzę tylko takie rozwiązanie: domyślam się, że budynek był kiedyś na pewno dużo mniejszy, rozbudowano go gdy tworzono w nim sanatorium. Na utrzymanie tak dużego dworu nie stać było nawet zamożnych ziemian. Poza tym, gdy budowali, nadaliby mu raczej formę pałacyku, podnieśli o piętro, a nie rozciągali na kilkadziesiąt metrów, co podnosiło koszty ogrzewania i było ogólnie niefunkcjonalne, no i raczej szpeciło, upodabniając dwór do koszarów. A że był to dwór, świadczy potoczna nazwa, jaką mu nadano już dawno temu, gdy - jak wspominał mi niegdyś stary mieszkaniec Strugi - dwór należał do Kobuszewskich, i jako chłopcy chodzili tam szukając zarobku, a pani Kobuszewska stała na ganku (gdzie on jest?) polecając im to czy tamto zrobić, a potem z tego ganku dając zapłatę, czy - co było częstsze - coś do zjedzenia. Pani Kobuszewska była babką znanego aktora p. J. Kobuszewskiego, który chociaż sam urodził się w Warszawie jest poprzez przodków w pewien sposób z Pustelnikiem i Markami związany. Wspominam o nim dlatego, że kto wie, może w jego pamiątkach znajdują się fotografie Czerwonego Dworu sprzed lat, to znaczy - sprzed rozbudowy. Może pozwoliłoby to odtworzyć Dwór w kształcie takim jakim był gdy nazwano go Czerwonym, bo dzisiaj cóż w nim czerwonego? Został otynkowany na pewno wtedy, gdy stał się sanatorium, wcześniej musiał więc wyglądać zupełnie inaczej, miał wspomniany ganek, no i raczej nie miał tych nieładnych mansardowych okien, nie wspominając już o szpetnym kominie kotłowni, która tez chyba powstała gdy budynek dostosowywano do nowej roli. Gdyby odnaleziono fotografie dawnego Czerwonego Dworu, można by było spróbować odtworzyć jego pierwotny kształt, rozbierając to co zostało dobudowane i go szpeci. Może w swej prawdziwej formie Czerwony Dwór stałby się miejscem atrakcyjnym, dałoby się w nim stworzyć muzeum, czy to Ciurlionisa, czy w ogóle - Marek? To może idealistyczny jak na dzisiaj pomysł, ale nie widzę innego, który pozwoliłby uratować to ładne miejsce, w którym tak naprawdę najbrzydszy jest właśnie ów niszczejący Dwór. Plany o adaptacji na dom starców są bez sensu. Wybudowanie kilku nowych takich placówek w wymaganym standardzie byłoby tańsze niż remont i przystosowanie zabytku. Do tego wizja, że tu szkoła, obok przedszkole, obok Dom Starców jest zwyczajnie absurdalna i chyba niezgodna z przepisami dotyczącymi lokalizacji takich placówek.
Dziękuję za poruszenie tego problemu.
I jeszcze jedno: może dałoby się zorganizować spotkanie z p. Janem Kobuszewskim? Może dałoby się poprosić Go by sprawdził czy w domowym archiwum nie znajdzie zdjęć z minionego czasu, na których byłby i Czerwony Dwór, i postaci Jego przodków. A jeżeli to co napisałem mija się z prawdą, przepraszam, lecz cóż - swoją wiedze opieram tylko o wspomnienie rozmów ze starymi mieszkańcami Pustelnika i Strugi, z ludźmi, których już od wielu lat nie ma, sam niczego z palca nie wyssałem.
Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
BYCHOWSKI - strony internetowe, sklepy internetowe - Marki, Warszawa