Uzupełnienie Pana Ryszarda do konkursu z wiedzy historycznej dla mareckiej młodzieży.

Tomasz Paciorek StowarzyszenieMPS

 15 maja 2020    23:23

     W imieniu Stowarzyszenia Marki–Pustelnik–Struga dziękuję Mareckiej Młodzieży za udział w naszym konkursie dotyczącym historii. Prawidłowe odpowiedzi świadczą o dobrym poziomie wiedzy, na który zapracowali też Mareccy Nauczyciele. Gratulujemy, choć w naszej ocenie zadanie nie było łatwe. (Rozwiązanie konkursu).

Zbliża się ważna rocznica: 100-lecie Bitwy Warszawskiej. Zataczamy więc bliższe i dalsze kręgi naszej wiedzy związanej z tym ważnym wydarzeniem.

     W prawdzie konkurs nie odnosił się bezpośrednio do wydarzeń z 1920 roku, jednak w dopełnieniu wiadomości warto jest wiedzieć, że kobietą z fotografii była ukochana córka Marszałka - Jadwiga Piłsudska.

     Marszałek zamieszkiwał z rodziną w niewielkim dworku w Sulejówku, ofiarowanym ze składkowej inicjatywy korpusu oficerskiego. Jako, że Marszałek bezustannie zaabsorbowany był sprawami Polski, odkładał "na później” czas zapewnienia rodzinie w miarę godnego miejsca zamieszkania. Prawdę mówiąc mieszkał byle jak i to oficerowie postanowili zmienić.

     W dworku życie Jadzi upływało w atmosferze rodzinnej. Piłsudscy nie przywiązywali wagi do hierarchii, zaszczytów i stanowisk. Jak w każdym domu, kuzyni, bliższa i dalsza rodzina, składali wizyty i przyjmowani byli tak, jak przyjmuje się u nas gości. Bardziej narzekał składający Marszałkowi wizyty korpus oficerski. Mawiali: „U Marszałka cieniutko. Tylko herbatka i herbatniki”.

Jadzia Piłsudska wraz z rodzicami

     Jeśli chodzi zaś o możliwości finansowe, to Piłsudscy żyli skromnie. „Marszałek ustawicznie przekazywał swe uposażenia na cele charytatywne: a to na Uniwersytet Batorego w Wilnie, a to na wdowy czy sieroty po legionistach .Więc pieniędzy zawsze było za mało pomimo, że po nocach Tata pisał jeszcze artykuły do ówczesnej prasy” - wspomina Jadwiga Piłsudska.

    Dziecięce zainteresowania Jadzi lotnictwem przerodziły się w pasję, której uwieńczeniem było przejście przez wszystkie szczeble wtajemniczenia szybowcowego. Dużym wyczynem młodej pilotki był 300 kilometrowy przelot z Bieszczad do podlaskiego Łukowa w 1938 r. Po 17 września 1939 r., gdy sowieci zadali nam cios w plecy, Jadwidze Piłsudskiej wraz z siostrą Wandą, udało się odlecieć w ostatniej chwili z Litwy do Sztokholmu. W czasie tej podróży miała przy sobie tylko jeden mały neseserek, a w nim mundur taty - Marszałka Piłsudskiego. Dalej dotarła do Anglii i właśnie lataniem chciała przysłużyć się do zwycięstwa nad Niemcami.

     Zwracała się kilkakrotnie do ATA (Air Transport Auxiliary). W odpowiedzi dowiadywała się, że jest za młoda, a kwalifikacje szybowcowe to trochę za mało. Jednak upór zamierzonego celu opłacił się. Po dwu latach wzniosła się w powietrze, a po intensywnych szkoleniach została pilotem II klasy. Praca młodej pilotki w ATA polegała na rozprowadzaniu samolotów bojowych z zakładów produkcyjnych na lotniska przyfrontowe. Potrafiła latać ponad dwudziestoma typami samolotów: od legendarnych myśliwców Spitfire, czy Hurricane do bombowców. Często odprowadzała do remontu maszyny, pokiereszowane w walkach, ledwie trzymające się całości. Nie można porównać takiej pracy z przesiadaniem się np. z auta ciężarowego na osobowe czy nawet wyścigowe. Samoloty są nieporównywalnie bardziej skomplikowane. Zdarza się, że seryjne typy już różnią się w kokpicie umiejscowionymi przyrządami, których jest dziesiątki. Każdy typ samolotu ma inne parametry lądowania. Toczyła się wojna, a latać trzeba było nieuzbrojonym samolotem, stanowiąc łatwy cel dla wroga przy każdej pogodzie.

     Jadzia Piłsudska w klasyfikacji przełożonych oceniana była powyżej przeciętnej. Dawała sobie świetnie radę pomimo, że w samodzielnych przelotach nie można było korzystać z map (żeby nie dostały się w ręce wroga) i łączności radiowej, zarezerwowanej tylko do działań wojennych.

    Zabronione było wykonywanie akrobacji. Każdy przelot musiał być bezpiecznym doprowadzeniem samolotu do określonego miejsca. Cóż z tego, gdy Jadzia zakochana w najszybszych samolotach myśliwskich w/g nieoficjalnych przecieków czasem dawała "czadu”.

     Poranek lotnisko Millom u wybrzeży Kumbrii. Pojawia się samotny myśliwiec Spitfire i zamiast lądować zgodnie z przepisami demonstruje akrobatyczną pętlę. Dowódca bazy wzburzony gna swoim autkiem do wieży kontroli lotów. Przecież takiego wariata należy aresztować za niedozwolone akrobacje i to od razu, już ja mu dam. Osobiście dopada do lądującego przed chwilą myśliwca. Patrzy i nie dowierza, gdy z kabiny gramoli się wysoka, piękna blondynka, Jadzia Piłsudska. Dowódcę bazy "zatkało”. Stał przez chwilę oszołomiony, a gdy odzyskał równowagę dżentelmeńsko zaprosił pilotkę do samochodu, proponując lunch w kasynie. Praca Jadwigi nie była łatwa. Latać musiała na ponad 20 typach maszyn. Zdarzały się wśród kolegów i koleżanek wypadki śmiertelne. Konferencja Jałtańska oddająca Polskę w łapy Stalina była powodem złożenia rezygnacji z dalszej pracy pilota Jadzi Piłsudskiej na początku 1944 r.

      Do miejsc przeznaczenia dostarczyła aliantom łącznie 230 samolotów. Wylatała 230 godzin i 35 minut. Do lotnictwa już nie powróciła. Wznowiła przerwane studia na wydziale architektury.

      Z zażenowaniem przyjąć należy informację, że po wojnie rząd Jego Królewskiej Mości wystawił szczegółowy i długi rachunek. Nakazał Polskiemu Rządowi zapłacić za samoloty, silniki, wyposażenie, materiały do lotów operacyjnych, szkolenie, wyżywienie, umundurowanie, zakwaterowanie w tym światło. Dalej paliwo, bomby, amunicję, ładunki wybuchowe, korzystanie z instalacji lotnisk, hangarów, warsztatów i biur do 31 grudnia 1945 r. Kwota należności wyniosła 107 650 000 funtów. Pokryto ją z Polskiego złota zdeponowanego w Kanadzie.

Marecka młodzież w Sulejówku, przyjechała do Jadzi Piłsudskiej

     Sulejówek, miejsce zamieszkania Jadzi Piłsudskiej, a przede wszystkim samego Marszałka odwiedzają uczniowie Mareckich szkół. Przechowuję w pamięci organizowanie, przez niezapomnianą ze szkoły nr 3 Panią Dyrektor Ewę Dziewulską, wycieczek młodzieży szkolnej do Sulejówka, na którą i ja się raz załapałem.

Marecka młodzież w Sulejówku wraz z przewodnikiem Panem Ryszardem

 

Tekst i fotografie: Ryszard Marian Sawicki

Opracował: Tomasz Paciorek

 

 

 

 

  

 

  

Galeria

zdjecie: 129211
fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 4
zdjecie

Tomasz Paciorek

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz studiów doktoranckich w zakresie ekonomii w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie. Pracownik w administracji państwowej.

Pasjonat lokalnej historii, autor licznych opracowań na temat Marek, członek Stowarzyszenia Marki-Pustelnik-Struga. Od 2010 r. radny miasta Marki.

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry