Piekło kobiet na kazachskim stepie

Paweł Pniewski BlogPawłaPniewskiego

 17 września 2020    23:04

17 września w rocznicę napaści ZSRR na Polskę w 1939 roku obchodzimy Światowy Dzień Sybiraka i wspominamy wszystkich tych, którzy zostali zesłani w głąb Związku Radzieckiego. Jednym z miejsc, do którego trafiły nasze rodaczki, by odbyć wyrok, był Akmoliński Obóz Żon Zdrajców Ojczyzny (Акмолинский лагерь жён изменников Родины).

31 maja 2007 roku pod Astaną (stolicą Kazachstanu) w miejscowości Akmoł z inicjatywy ówczesnego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa w miejscu największego obozu pracy dla kobiet z czasów stalinowskich otwarto Muzeum Pamięci Ofiar Represji Politycznych i Totalitaryzmu. Upamiętnia ono ponad 18 tysięcy więźniarek różnych narodowości, które w nieludzkich warunkach w latach 1937-1953 odbywały wyroki za „szpiegostwo”, „wrogą działalność wobec ojczyny”, czy „działalność konspiracyjną na rzecz wrogich narodów”. Dostęp do dokumentacji obozu jest utrudniony, większość akt znajduje się w tajnych archiwach moskiewskich, jednak do tej pory udało się dotrzeć do ponad 7.200 nazwisk, w tym 173 Polek przetrzymywanych w obozie. Liczniejszą grupę więźniarek stanowiły tylko Rosjanki, Ukrainki i Kazaszki. Lista narodowości kobiet, które znalazły się w obozie jest bardzo długa. Do odbycia kary zsyłano tu również m.in. Niemki, Koreanki, Japonki, Białorusinki, Litwinki, czy Gruzinki. 

Do obozu kierowano członków rodzin osób represjonowanych, nazywanych zdrajcami ojczyzny. Choć w nazwie obozu mowa jest o żonach, to w rzeczywistości trafiały tu również siostry, matki i dalsze krewne więźniów politycznych. Kobiety te otrzymywały wyroki od 5 do 10 lat robót poprawczych. Wśród osadzonych zdecydowaną większość stanowiły kobiety z wyższym wykształceniem. W książce „Stronice tragicznych losów” Michaił Zelcer, syn jednej z osadzonych, przytacza wspomnienia ukraińskiej więźniarki Marii Danyłenko: „Była wśród nas leningradzka profesura, prawie cała trupa Opery Charkowskiej, inżynierowie, technicy, budowlani, lekarze, geolodzy, nauczyciele – pewno ze sto zawodów. I jeszcze artyści”. Wśród osadzonych tu kobiet były m.in.: matka Bułata Okudżawy (rosyjskiego kompozytora i dramaturga), żona Michaiła Kalinina (członka Biura Politycznego ZSRR, którego podpis widnieje na decyzji o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych w Katyniu), czy siostra marszałka Michaiła Tuchaczewskiego (dowódcy wojsk bolszewickich w czasie Bitwy Warszawskiej 1920).

Do łagru trafiały również kobiety z małymi dziećmi, które mogły tu przebywać do ukończenia 3 roku życia. Następnie były one odbierane matkom i przekazywane do pobliskich sierocińców, a ich pochodzenie było wymazywane z kartoteki. W samym łagrze urodziło się 1507 dzieci. Były to dzieci kobiet, które trafiły na step będąc już w ciąży lub dzieci urodzonych w wyniku gwałtów dokonanych przez strażników oraz oficerów NKWD na więźniarkach.

Obóz zajmował obszar 30 tys. hektarów. Około 5 tys. hektarów stanowiły pola uprawne, na terenie obozu mieściły się również sady owocowe. Był on częścią Karłagu, czyli całego zespołu obozów składającego się na Karagandyjski Poprawczy Obóz Pracy (Карагандинский исправительно-трудовой лагерь – Карлаг). Warunki w jakich pracowały kobiety były spartańskie. Pogoda na kazachskim stepie była nie do zniesienia. Latem lał się z nieba 40-stopniowy żar, zimą temperatury spadały nawet do minus 50 stopni Celsjusza. Obozowe zabudowania składały się z 6 baraków mieszkalnych wybudowanych z cegieł, gliny i słomy, pomieszczenie przesłuchań dla NKWD oraz chaty dla wartowników.

Wśród więźniarek panował głód przez większość roku. We wspomnieniach kobiet, które przeżyły pobyt w obozie często przywoływana jest scena rzucania w kobiety białymi kamieniami przez lokalną ludność kazachską. Ku zaskoczeniu więźniarek kamienie te okazywały się lokalnym przysmakiem o nazwie kurt. Był to suszony ser z mleka głównie owczego, uformowany w małe kulki, które pomagały przetrwać kobietom na nieludzkiej ziemi. Galina Stiepanowa-Klucznikowa, która spędziła w łagrze kilka lat, w książce „Kazachstański ALŻIR" pisze: „Był u nas głód. Zawsze z nami. Kromka czarnego chleba, miska zupy, kleiku z kaszy – to nasz stały pokarm, z miesiąca na miesiąc taki sam, niezależnie od pory roku. Uczucie głodu nigdy nas nie opuszczało. Organizm wołał o białka, tłuszcz, witaminy. [...] Raz w miesiącu gościł u nas stragan. Ci, którzy mieli pieniądze, mogli wydać 10 rubli. Kupowałyśmy czosnek lub cebulę, marchew".

Wiosną 2018 roku, dzięki wsparciu Konsula RP w Astanie Norberta Rafalika, miałem możliwość odwiedzenia tego przejmującego miejsca. Dziś w miejscu obozu stoi muzeum, które przypomina o bestialskich działaniach władz Związku Radzieckiego. Na kazachski step zesłano około 1,3 mln obywateli różnych narodowości, głównie do 11 łagrów funkcjonujących w czasach ZSRR. Po wejściu na teren byłego obozu uwagę przykuwa w pierwszej kolejności Łuk Żalu. Metalowa wysoka konstrukcja w kształcie łzy, która symbolizować ma więźniów wszystkich łagrów zlokalizowanych na terenie dzisiejszego Kazachstanu. Na łuku widnieje napis „Schyl głowę, aby oddać hołd ofiarom politycznych zbrodni”. Po jego bokach umieszczono 8 granitowych monumentów upamiętniających więźniarki różnych narodowości. W 2010 r. w ten sposób upamiętniono przetrzymywane tu Polski. Na obelisku widnieje napis w języku kazachskim i polskim: „Pamięci Polek – Ofiar represji politycznych w ZSRR więzionych w obozie pracy ALŻIR w latach 1937-1953”. Na terenie muzeum znajduje się również wagon bydlęcy, którym przewożono więźniów, zrekonstruowana wieża wartownicza oraz jeden z baraków. Budynek muzealny, w którym mieści się wystawa przypomina swoim kształtem bunkier. Ekspozycja podzielona jest na dwie części. Parter poświęcony jest historii narodu kazachskiego i jego drodze do niepodległości od czasu zajęcia terenów Azji Środkowej przez Imperium Rosyjskie aż do ogłoszenia niepodległości Kazachstanu w 1991 roku. Piętro poświęcone jest historii Akmolińskiego Obozu Żon Zdrajców Ojczyzny oraz deportacji różnych narodów. Za budynkiem muzeum znajduje się ściana pamięci ofiar politycznych represji i totalitaryzmu, na której wyryto ponad 7 tysięcy nazwisk kobiet, których przetrzymywanie w tym miejscu udało się potwierdzić.

Deportacje w głąb ZSRR nie ominęły także mieszkańców Marek. Rosjanie „wyzwolili” nasze miasto z rąk niemieckich we wrześniu 1944 roku i od razu oddziały NKWD rozpoczęły poszukiwania wrogów socjalizmu. Prześladowano wielu AK-owców, którzy żywili nadzieję, że razem z Armią Czerwoną uda się lada dzień wyzwolić krwawiącą Warszawę. Tak się jednak nie stało. Markowianie znaleźli się wśród ponad 300 tysięcy obywateli II RP zesłanych na Syberię oraz do innych części Związku Radzieckiego w trakcie II wojny światowej. Taki los spotkał honorowych obywateli miasta Marki: Romana Grabowskiego i Sergiusza Hornowskiego, jak również dowódcę AK II Rejonu Celków Henryka Okińczyca, a także Alfreda Whiteheada – urodzonego w Markach cichociemnego żołnierza AK, potomka angielskich fabrykantów. Niewielu deportowanym udało się znieść trud katorżniczej pracy w łagrach. Wielu z nich zmarło z wycieńczenia i chorób z dala od Ojczyzny. Ci, którzy pozostali na obczyźnie żywili nadzieję, że prędzej, czy później Polska się o nich upomni. Jednak szacuje się, że dziś, 75 lat od zakończenia II wojny światowej, w samym tylko Kazachstanie liczba ludności polskiego pochodzenia wynosi od 35 do nawet 100 tysięcy osób. To głównie potomkowie zesłańców, którzy ponad 3 tysiące kilometrów od Polski kultywują polskie tradycje i uczą się języka polskiego wierząc, że kiedyś uda im się przyjechać do kraju swoich ojców i dziadów, który uważają również za swój kraj.

W 2017 roku marecka społeczność przyjęła 5-osobową rodzinę repatriantów z rejonu Tajynsza z północnego Kazachstanu, by w ten sposób spłacić część długu wobec Polek i Polaków walczących o zachowanie niepodległości naszego kraju w czasie II wojny światowej, a których los zesłał za to na nieludzką ziemię.

Galeria

zdjecie: 129365
fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 4
fot. 5
fot. 6
fot. 7
fot. 9
fot. 10
zdjecie

Paweł Pniewski

Zastępca Burmistrza Miasta Marki, prezes zarządu stowarzyszenia Grupa Marki 2020, członek Mareckiego Stowarzyszenia Gospodarczego.
Społecznik, podróżnik, wielbiciel kultury kulinarnej.
Związany z mareckim samorządem od 2010 roku. Z portalem współpracuje od 2009 roku.

pniewski.wordpress.com

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

BYCHOWSKI - strony internetowe, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry