25 maja 2010 22:41
Środa 19 maja 2010 r. jest dniem który zostanie zapamiętany przez mieszkańców Sokolnik przez bardzo długi czas. Nie tylko Sokolnik... ale jako mieszkaniec tej właśnie miejscowości mogę napisać jedynie o swoich odczuciach. W tym właśnie dniu po raz drugi ( pierwszy raz w roku 2001) nawiedziła nas powódź...ale tym razem siejąc spustoszenie w całej wsi, a nie - tylko tak jak w 2001 roku ? tam, gdzie domy są położone niżej ze względu na ukształtowanie terenu.
Podczas, gdy przerywało wał na rzece Trześniówce wielu mieszkańców znajdowało się w swoich domostwach nie mając pojęcia, że czeka ich taka tragedia. Z relacji sąsiadów wiem, że na mojej ulicy, czyli Zastawie, nie zostali poinformowani o tym, że wał został przerwany i należy się ewakuować. Mam potwierdzenie u mojej mamy, która w tym czasie znajdowała się w domu i tylko dlatego zdążyła się ewakuować, że mój znajomy będąc na wale, który przerwało, dał mi o tym znać....Więc w Warszawie informacja była wcześniej niż w miejscowości którą zaraz miało zalać.
W czwartek zaczęła się ewakuacja ze śmigłowców osób, które nie zdążyły, a poziom wody zagrażał ich bezpieczeństwu, bo woda oscylowała w granicach 3-9 metrów....Pomoc zaczęła się wtedy, gdy jeden z mieszkańców zgłosił brak pomocy w tvn24 i wtedy właśnie ta telewizja miała spory wpływ na to, że ktoś zaczął pomagać.
W piątek, kiedy chciałem dostać się do domu, straż dowoziła osoby bardzo niechętnie, ale po wielu prośbach i staniu w kolejkach trwających po kilka godzin udało się dotrzeć na miejsce.
W sobotę przepływało kilka łódek z ?darami dla powodzian? ale niestety tak jak w 2001 roku trafiają one w ręce osób, których znajomi pływali tymi łódkami lub terenów, w których woda już nie była groźna. W sobotę wieczorem moja mama dotarła do naszego zalanego domu i została w nim, gdyż dużo się słyszało o próbach szabrownictwa na terenach zalanych.
W niedzielę, chcąc podać mamie najpotrzebniejsze rzeczy, nie miałem takiej możliwości, gdyż nikt nie pływał udzielając pomocy...Musiałem pokonać 100 km, żeby dotrzeć do miejscowości Gorzyce...gdzie też nikt nie chciał pomóc mówiąc, że w ogóle nie ma takiej możliwości...Na szczęście spotkałem znajomego ,który ma wielu znajomych w gminie i on wracając do domu zabrał przesyłkę dla mamy.
Mówiąc o poniedziałku mam na myśli zero jakiejkolwiek pomocy. Na łódce i silniku który pomogli nam zdobyć nasi przyjaciele, mogliśmy dotrzeć znowu z dostawą żywności do najbliższych. Nie widząc po drodze żadnej łódki straży, wojska, policji czy innych służb. Wracając na ląd widzieliśmy wielokrotnie gdzie trafiają dary dla powodzian. Czyli tak jak w 2001 roku do osób, których woda nie zalała lub mieli ją na podwórku po kostki. A samochody dojechały tylko tam gdzie nie ma wody i rozdawały tym właśnie osobom wodę i jedzenie. Wracając do soboty gdzie ta pomoc chodź znikoma to była....to strażacy pływając po głównej drodze rozdawali dary tym samym osobom, a na ulicach bocznych przepływali mówiąc że niestety już nie mają...
Kolejny fragment - dopisany 27 maja 2010
Poniedziałek nie różni się niczym od poprzedniego dnia?czyli zero jakiejkolwiek pomocy na terenie najbardziej zalanym i tylko amfibie kursujące po odcinku drogi gdzie wody już nie ma. Trzeba działać na własną rękę jeśli chodzi o dostanie się do swojego zalanego domu. Bardzo mocny wiatr wcale tego nie ułatwiał.
Wtorek to znaczny spadek wody?i straszny widok tego co woda odsłoniła?Czyli wszystko to na co kiedyś wszyscy pracowali?teraz nie nadaję się do jakiegokolwiek użytku?Fatalny zapach i widok, tak w skrócie wyglądał wtorek.
Środa to jeszcze trudniejsza przeprawa do domu ponieważ poziom wody na tyle zróżnicowany że ciężko się dostać do domu. A środa to dzień matki, więc trzeba jakoś się dostać do domu, gdzie najważniejsza osoba w życiu każdego człowieka się znajduje. Czyli najpierw przeprawa traktorem gdzie woda jest niższa, następnie wmówienie strażakom którzy wybierali się do Gorzyc że pokaże im dogę na skróty jeśli Mnie zabiorą do domu a poźniej wchodzenie po ogrodzeniu i balkonie do domu.
Czwartek to dzień w którym oczyszczanie wnętrza domu można zacząć na dobre. Czyli dostawa takiego sprzętu jak: agregat, karcher i środki czyszczące do domu, łódką na wiosła, ponieważ nigdzie w pobliżu nie widać straży która by w tym pomogła. W trakcie tych kursów widok telewizji która na suchym terenie filmowała to jak ludzie odbierają dary i jedzenie dla swoich zwierząt i nagrywanie jak my próbujemy zapakować sprzęt na łódkę. W pewnym momencie moja propozycja żeby popłynęli tam gdzie jest woda i gdzie nikt nie dopływa i odpowiedź pana z TVP1 że nie mają się tam jak dostać i oni muszą to nagrać jak wspaniała jest pomoc... Ręce czasami opadają ale trzeba myśleć o tym jak uratować to co żywioł zniszczył...
Kolejną rzeczą która rzuca się w oczy... to jak ludzie za kawałek chleba, wody bądź konserwy wyzywają się, biją i niejednokrotnie wyrywają z rąk... Straszny widok ale prawdziwy. Część ludzi wraca do domów żeby pracować, część liczy że konserwy i wodę i że to wszystko naprawią... Na szczęście ja i moja rodzina możemy się skupić na czynnościach które uratują jakoś nasz dom a to tylko dzięki pomocy moich przyjaciół i ludzi z wielkim sercem których do końca życia będę dłużnikiem. Tracąc wszystko nie można stracić nadziei... nadziei na lepsze jutro...
Paweł Rękas
Rednacz portalu, jeden z jego pomysłodawców i twórców - odpowiedzialny za stronę techniczną i organizacyjną całego przedsięwzięcia.
Mieszkaniec Marek od 1995 roku, właściciel firmy zajmującej się tworzeniem stron internetowych - ACTIVENET www.avn.pl
@ RedNacz małpa marki kropka net kropka pl, 501 271 048
szkoda tylko, że dary w Sokolnikach dostają jedne i te same osoby..bo albo wysługują się wolontariuszami a sami czatują pod punktem wydawania dzień i noc albo co lepsze dary lądują u osób wydających. proszę sobie wyobrazić, że wisi kartka "wydawanie darów od godziny 17"..godzina 6 rano już z 50 jednych i tych samych kobiet - im bogatszy tym bardziej zachłanny. bo po dary nie stoją ci, którzy potrzebują..bo ci się wstydzą i nie mają zamiaru stać 7 godzin w pełnym słoncu, żeby usłyszeć, że juz nic nie ma bo kobiety, które prawie zamieszkały pod punktami wydawania darów wynoszą pełne wory zywności i chemii. a może to po prostu jest tak, że wydający wywożą po nocach przyczepkami co lepsze dary, sprzęty agd rtv..a pelnymi worami wydawanymi dla tych samych osób zatykają im po prostu buzie?
Pani wydająca wyzywa ludzi od psów warujacych i ciagle "nienażartych", soltys zainteresowany jest tylko sobą, paniami i panami radnymi, swoją rodziną oraz znajomymi...tylko między tymi "najważniejszymi" rozdawane jest zboże, sprzęty, meble, łożka. nawet kiedy przyjechali ludzie i rozdawali telefony komórkowe sokolniczanie nie potrafili pokazać klasy. w pierwszy dzień rozdawanie szło w miarę, na drugi dzień niestety potraktowali oni darczyńców w taki sposób, że nie da sie tego nawet opisać...wyzwiska, przepychanki..żal bylo patrzeć..a najglośniejsze pretensje wygłaszali tzw "bogacze", którzy uważają się za niewiadomo kogo, opowiadają co to oni nie mają i za ile..a tu o zwykły telefon potrafiliby się wzajemnie pozabijać!
Miło patrzeć, że Sandomierzanie potrafią sie zachować, władza pomaga. Ostatnio nawet dostali produkty z IKEI i dostali to wszyscy, a nie tylko jednostki jednostki i jednostki!
Malgorzata Jarema 11 sierpnia 2010 14:15
W sokolnikach mieszka banda zlodziei i zwierzat. Dzisiaj strazacy jezdzili i nawolywali do zbiorki srodkow dla Bogatynia Dlaczego nie jezdza oglaszac ze dary sa rozdawane? tylko po nocach sami wynosza i rozkradaja Te same osoby ciagle biora i rozdzielaja a pozniej kupuja mieszkania i samochody. Pani Wryk niedosc jedza to jeszcze zlodziej. Dlaczego ona rozdaje dary a nie ktos neutralny i bardziej inteligentszy? Jak dla mnie to dewoty chodza co niedziele do kosciola a blizniego by w lyzce wody utopili. Pawel bardzo dobry artykul- klaniam sie w pas Myslalam ze tylko ja te zwierzeta z Sokolnik dostrzegam ale widze ze ty tez widzisz co sie tu dzieje.
Grzegorz Brzeczyszczykiewicz 11 sierpnia 2010 16:09
Po pierwsze do tej pani Jarema nie pisze sie inteligentsza tylko jak juz cos inteliętniejsza. (zasady pisowni).
po drugie czy dała pani cos od siebie dla ludzi potrzebujacych w Bogatyni?????jak nie to prosze cos im podarowac...
a jesli chodzi o Pania Wryk to jak ja znam to jest bardzo odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu, a jak sie pani nie podoba to niech pani sama przyjedzie pomoc uzerac sie z klotliwymi i pazernymi babkami.
pomoc bardzo sie przyda bo Pani Wryk to na pewno ma dość.
I ten poprzednik to tez niech przyjdzie pomoc a nie bedzie krytykowal bo to kazdy glopi potrafi.,
Najlepiej nic nie robic i tyko krytykowac- tak jest najwygodniej.
pozdrawiam\
Ja tam jestem zadowolony z rozdawania darow i chcialem wszystkim ofiarodawcom podziekowac i imieniu tych do ktorych dary datarly poprzez rece miedzy innymi Pani Wryk.
Patryk Tworek 11 sierpnia 2010 21:47
O Jarema Jarema przybrałaś ksywę zdrajcy Polski,widocznie taki sam masz charakter.piszesz o ludziach wulgarne słowa a czy sama masz czyste sumienie nie wyłudzasz darów możesz rzucić kamieniem w ludzi tam pracujących.Jeśli chodzisz do kościoła to tylko na rewię modybo nie zachowujesz sie jak katolik.Ludzi porównujesz do zwierząt-no jesteś bestia.Ja jako prawdziwy SOKOLAN nigdy bym nie osmieszał swojej własnej wiski a ty nie jesteś Skoloanką bo w swoje gniazgo paskudzisz brzydzę się tobą.Pozdrawiam wszystkich rodowitych Sokolanów nie pozwólcie by dary nas podzieliły.
SomeOne 26 sierpnia 2010 14:31
No niestety, taka jest przykra rzeczywistość. Jest masa dobrych ludzi, którzy dzielą się tym co mają aby jakoś pomóc powodzianom z Sokolnik, ale prawda jest taka, że ta pomoc dociera w bardzo znikomym stopniu. Co lepsze rzeczy trafiają do osób (oczywiście wciąż tych samych), które rozdają dary oraz dla ich rodzin. Co lepszy towar można jeżeli nie zostawić sobie, to sprzedać. Jedynie towaru z pomocy z EU oraz konserw wojskowych nikt nie kupi... może ktoś mnie oświeci - dlaczego mieszkańcy Sokolnik pozwalają sobie, by ktoś ich tak oszukiwał i okradał? Dlaczego przyzwalają na kontrolę nad rozdawaniem darów ciągle tym samym osobom? Najgorsza w tym wszystkim jest bierność...
Tak więc - jeżeli ktoś chce pomóc - najlepiej niech robi to samodzielnie, przygotowując paczki i rozwożąc bezpośrednio do mieszkańców...
Sokolanka 29 sierpnia 2010 17:01
Dary powinny być rozdawane nie przez ludzi z Sokolnik,a przez kogoś kto nie wie, kto bogatszy a kto biedniejszy, czy go lubie czy też nie.
Sandomierz i Trześń zgodzili się by dary wydawali wolontariusze i jakoś nie ma takich sytuacji jak w Sokolnikach. Jeśli Pani Wryk to nie odpowiada to po jaką cholerę tam jeszcze siedzi? Mało jej jeszcze?
I zgadzam się z tym,że pod punktem wydawania darów są jedne i te same osoby, ludzie co mieszkają blisko remizy,bądź rodziny wydających.
Jeśli nie jest się kimś "uważanym" w Sokolnikach to nawet nie ma sensu stanie i czekanie na smalec,pasztet i ryż,czasami dorzucą coś jeszcze, albo co gorsze powiedzą że już nic nie ma, a tylnymi drzwiami wydawane są lepsze produkty i to poza kolejką. Jadąc drogą od Zastawia wszystko widać .
Patryk Tworek 7 września 2010 16:14
A może ta PANI WRYK zbyt dodrze zna ludzi którzy juz dostali nadmiar darów i nie chce im dawać więcej a kto inny by pasował to by go można oszkukać ZE NIC JESZCZE NIE DOSTAŁEM
kinga sala 8 września 2010 15:02
no własnie ostatnio ta pani W wzięła z kolejki trzy panie,które zamiast wydwać dary pakowały sobie worki i o czym to swiadczy!
Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa