17 kwietnia 2008 12:03
Zamiast popadającej w ruinę przędzalni Briggsów - centrum kulturalne, w miejscu niszczejącej drewnianej willi - centrum społeczne. Plus generalny remont stuletniego osiedla przy Barskiej. Mrzonki? Niekoniecznie, jeśli burmistrz Marek Janusz Werczyński znajdzie chętnych do współfinansowania rewitalizacji miasta.
O zagospodarowaniu zaniedbanych pozostałości po przędzalni Briggsów i White-headów w Markach mówiło się już dawno. Tereny po jednym z najważniejszych ośrodków przemysłowych na Mazowszu gmina wykupiła i przejęła w 2007 roku. Już wtedy istniał pomysł, aby z ruin stworzyć coś, co przyciągnie do Marek ludzi.
- Mówiło się, że miasto wzięło sobie w postaci tego majątku garb - przypomina burmistrz Werczyński. - Uważam jednak, że nie można patrzeć na tę sprawę czysto materialnie. Te miejsca to część naszego dziedzictwa i historii. To Marki były naj-ważniejszym ośrodkiem włókienniczym na Mazowszu. To tutaj powstała pierwsza mazowiecka elektrownia.
Właśnie z tego względu uznaliśmy, że w ramach Regionalnego Programu Ope-racyjnego przygotujemy program rewitalizacji terenów pofabrycznych, starej willi przy ul. Piłsudskiego oraz kamienic przy Barskiej - mówi Werczyński.
Burmistrzowi marzy się, aby w miejscu zniszczonych murów po przędzalni powstało coś na kształt warszawskiej Fabryki Trzciny. - Miasto jednak nie jest w stanie zrealizować takiego przedsięwzięcia z własnych środków, choćby dlatego, że nie jest to zadanie priorytetowe miasta - mówi. - Możemy jednak i chcemy wyłożyć taką sumę, która mogłaby uzupełnić pulę kosztów stworzenia takiego miejsca. Nie mamy także doświadczenia w prowadzeniu takiej placówki. Powiedzmy wprost - to nie będzie dom kultury, dlatego poszukiwać musimy podmiotów gotowych na takie przedsięwzięcie. Zastanawiamy się też, czy będzie mógł powstać twór prawny, który zgodnie z prawem zrealizuje takie przedsięwzięcie.
Zabieg ten jest niezbędny dla realizacji rewitalizacji - skoro bowiem budynki należą do gminy, a pieniądze na ich adaptację ma wyłożyć podmiot prywatny, konieczne jest powiązanie obu stron umową. Możliwość taką przewiduje ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym. - Moim zdaniem jednak ustawa ta jest tworem martwym. Nie znam ani jednego przypadku w Polsce, aby istniały przedsięwzięcia oparte na takim partnerstwie - mówi burmistrz. - Powód jest prosty - samorządy nie są nastawione na zysk komercyjny, a właśnie on kieruje sektorem prywatnym. Ponadto takie połączenie zawsze jest przez opinię publiczną podejrzane, czy aby przepływ środków jest całkowicie legalny.
O ile jednak z komercyjnym zagospodarowaniem terenów przemysłowych nie ma większego problemu, prawdziwą trudnością jest poprawienie warunków w przy-fabrycznym osiedlu.
- Warunki w budynkach komunalnych są dalekie od ideału: brak kanalizacji, zły stan ogólny. Możemy mówić o sukcesie, że od czasu przejęcia tych budynków przez miasto sytuacja nie pogarsza się - uważa włodarz Marek.
Jednocześnie burmistrz rozwiewa obawy mieszkańców komunalki i zapewnia, że nie ma pomysłów na wpuszczenie tam prywatnych deweloperów, ani na powsta-nie w tym miejscu osiedla z ekskluzywnymi loftami.
Pierwsze efekty programu są już widoczne - w parku na tyłach willi Briggsów miasto stworzyło mały plac zabaw. Obecnie trwa procedura przetargowa na przy-gotowanie projektu rewitalizacji pałacyku, parku i fabryki Briggsów i parku oraz programu zagospodarowania na cele kulturalno-edukacyjne. Do urzędu miasta wpłynęły dwie oferty, jedną odrzucono ze względów proceduralnych, a firma, która ją złożyła, złożyła od tej decyzji protest.
O dalszych losach mareckiej rewitalizacji będziemy informować na bieżąco.
Wiktor Tomoń
Rednacz portalu, jeden z jego pomysłodawców i twórców - odpowiedzialny za stronę techniczną i organizacyjną całego przedsięwzięcia.
Mieszkaniec Marek od 1995 roku, właściciel firmy zajmującej się tworzeniem stron internetowych - ACTIVENET www.avn.pl
@ RedNacz małpa marki kropka net kropka pl, 501 271 048
Łukasz S. 17 kwietnia 2008 21:43
Marzy mi się aby wreszcie w tych postindustrialnych murach powstało centrum kulturalno rozrywkowe...jazz, wystawy, koncerty, festiwale. Nie zapominajmy że w pałacyku Brigsów była szkoła kinooperatorów, więc świetnym posunięciem byłoby nawiązanie tematem do kina [takiego z duszą;) ]
Agnieszka T 18 kwietnia 2008 12:39
Mówisz i masz.
Czemu nie dać początków już teraz. Towarzystwo Przyjaciół Marek podejmuje naprawdę ciekawe wyzwania. Nie mówię o budowie kina ale o czymś co jest ciekawą atrakcją letnią. Mają oni za sobą udane duże przedsięwzięcie jakim były Szanty w 2007 roku. To może takie kino na świeżym powietrzu?
Uporządkować nieco teren fabryki i na tę specjalną okazję wśród murów przeszłości rozpięty ekran i wyświetlony seans filmowy - oczywiście po 21.00
Ilość miejsc pod chmurką nieograniczona prawie.
A jak pada nie szkodzi - trzeba wziąć tylko parasol. Byłam w takim kinie - też padało, była ciepła letnia noc a ludzi tyle, że przynosili własne składane foteliki.
Nie wiem jak budynek w środku czy można tam wejść - chodzi o bezpieczeństwo. Bo jak by można to taki ekran zrobić w środku - tylko sponsora brak. Ale poza tym byłaby to świetna okazja do zainaugurowania tego miejsca. Może jakaś impreza wcześniej temu towarzysząca? czyli coś jak dzień otwarty dla przyszłych inwestorów? a taki seans otwartego kina zakończyłby taki dzień?
M. Szczepanowski 18 kwietnia 2008 20:39
Ambitne plany, ale niczego się nie boimy:) Teatrem już się zajmowaliśmy to może i na kino przyjdzie czas. Póki co MOK organizuje seanse w swoim budynku.
A cały "kompleks Briggsów" zaadaptowany na szkołe jest wg mnie marnotrastwem potencjału tego miejsca (a i tak wole to niż filie UM w Pałacyku, tak jak jest to w Radzyminie). Myślę, że prędzej czy później dla popularnego Oxfordu, ktoś wymyśli (pomysł już w sumie jest, jak mozemy przeczytać wyżej) i wprowadzi w życie coś odpowiedniego dla tego miejsca.
A propos działalności TPM - w przyszłym tygodniu w internecie dostępna będzie ankieta dot. Towarzystwa, będzie tam można wyrazić swoją opinie o imprezach TPM-u oraz podsunąć pomysły na nowe przedsięwziecia:)
Pozdrawiam
Mikołaj
Agnieszka T 22 kwietnia 2008 15:11
ale przyznasz, że o ile seansy w MOK-u są w jakiś sposób cykliczne to ja nie napisałam o cyklicznym kinie pod chmurką. Niech to będzie jednorazowa impreza letnia, atrakcja podczas np. Nocy Świętojańskiej. Rzucam myśli na wiatr, a może się gdzieś zaczepią jak kosmyki Babiego Lata:)
Wiem, że pomysł na zagospodarowanie tego terenu już przybrał pewną formę i jak z tym dyskutować nie będę, bo nie jestem fachowcem, który wie jak ocenić przydatność obiektu oraz korzyści społeczne i finansowe po rewitalizacji.
Ale chyba nie ma przeszkód aby do tego czasu adaptować czasem teren i obiekt na różne imprezy kulturalne czy rozrywkowe?
A czy to z inicjatywy TPM-u czy MOK-u to mi jest obojętne.
M. Szczepanowski 29 kwietnia 2008 10:15
Chodziłem do "Oxfordu" więc tereny są mi bliskie i tak jak pisałem "kompleks Briggsów" jest super miejscem na imprezy kulturalne. Kino pod chmurką jest fajną i wykonalną sprawą, postaram się zainteresować tym TPM na następnym spotkaniu.
Natalia Szczepkowska 2 maja 2008 12:56
Ja również chodziłam do "Oxfordu" i bardzo miło wspominam naukę w tej szkole, chociażby ze względu czysto architektonicznego. Budynek jest piękny. Nie mogę się doczekać, kiedy miasto zagospodaruje go w inny sposób. Tak jak wspomniał pan J. Werczyński to miejsce naszego dziedzictwa i historii. Dlatego też całkowicie popieram pomysł z utworzeniem placówki kulturalno-rozrywkowej w byłej fabryce Briggsów. Potrzebne jest miejsce w którym ludzie młodzi będą mogli się angażować artystycznie , a nie tak jak w Mareckim Ośrodku Kultury, który ogranicza się wyłącznie do wystaw i klubu seniora. Owszem ciekawe są spotkania z artystami, ale nie każdą młodzież zadowoli kultura wyższego rzędu. Młodzi szukają koncertów ( nie mówię o Dodzie czy Enrique Iglesiasie, którzy występowali kiedyś w M1), wspomnianego kina, teatru, wystaw, konkursów artystycznych, festiwali i wielu innych inicjatyw sprzyjających integracji personalno - środowiskowych. Dlatego też cieszę się, że mówi się o drugiej Fabryce Trzciny, chociaż ta moim zdaniem jest miejscem w którym bawi się wyłącznie elita. Marki przechodzą przez okres resocjalizacji. Co raz mniej młodzieży kojarzy się z wandalizmem, szukającą łatwej podniety w środkach odurzających bandą dresiarzy czy nietolerancyjną grupą społeczną. Stajemy się bardziej "warszawscy" przez napływ ludności zsuburbanizowanej. Dlatego warto to wykorzystać i rozwinąć miasto, aby nie kojarzyło się wyłącznie z podwarszawską aglomeracją przeciętą trasą białostocką, ale również ciekawą miejscowością.
Wiktor T. 12 czerwca 2008 20:39
Pani Agnieszko- kino plenerowe jest mi o tyle bliskie, że w moich rodzinnych okolicach podobna impreza jest cyklicznie organizowana- co prawda nie na terenach ograniczonych murami, tylko na błoniach nad stawem, ale jednak... W tym roku Jurajskie Lato Filmowe odbędzie się po raz dziesiąty: http://www.janow.pl/index.php?s=c&month=7&year=2008#cal
W Markach jestem "świeży", ale z coraz większą przyjemnością odnajduję miejsca i ludzi, którym chce się coś robić. Wszystkim pomysłom na rozruszanie kultury kibicuję gorąco!
Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa