18 maja 2011 21:59
Majowa Sesja Rady Miasta (VII) wyznaczona na dzień 18 maja 2011 (dzień urodzin Jana Pawła II) z założenia miała niecodzienny i uroczysty charakter z uwagi na swoją zawartość tj.:
1. Wręczenie nagród w I Międzyszkolnym Konkursie ?Jestem uczniem Jana Pawłą II?
2. Wręczenie nagród w VI Międzyszkolnym Konkursie Poezji Patriotycznej ?Witaj, majowa jutrzenko?.
3. Podjęcie uchwały w sprawie nadania imienia pana Tadeusza Lużyńskiego Mareckiemu Ośrodkowi Kultury.
Niecodzienność Sesji również odwzwierciedliła się w miejscu Sesji tj. Zespole Szkół Nr 1, który jak wszyscy wiemy nosi imię Jana Pawła II.
Nagrody laureatom obu konkursów wręczali Burmistrz Janusz Werczyński oraz Przewodniczący Rady Miasta Marcin Piotrowski - lista laureatów - http://www.marki.pl/portal/index.php?cmd=aktualnosci&opt=pokaz&id=1620.
Wręczaniu nagród towarzyszły radosne uśmiechy lauratów, którzy z zachwytem (jak zaobserwowałem) odbierali nagrody.
Wręczaniu nagród w konkursie "Witaj, majowa jutrzenko" towarzyszyła deklamacja wiersza wykonana przez jedną z najmłodyszych laureatek oraz upominki z Sejmu RP.
Punktem kulminacyjnym Sesji było głosowanie nad nadaniem imienia p. Tadeusza Lużyńskiego Mareckiemu Ośrodkowi Kultury połączone z przekazaniem na ręce rodziny państwa Lużyńskich okazjonalnej uchwały.
Oficjalne uroczystości nadania Ośrodkowi patronatu pana Tadeusza Lużyńskiego nastąpią w powiązaniu z rocznicą śmierci wybitnego obywatela naszego miasta - Przewodniczącego Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Miasta kadencji 2002-2006, wybitnego artysty, pedagoga oraz społecznika.
W sprawach różnych p. Marek Kroczek (Prezes Akcji Katolickiej w Markach) zaprosił członków Rady na Dzień Rodziny organizowany na terenie Parafii NMP Matki Kościoła przy ul. Ząbkowskiej w dniu 12 czerwca 2011.
Na zakończenie sesji, pani Agnieszka Lużyńska (Wiceprzewodnicząca Rady Miasta) przekazała na ręce obecnych członków Rady, okazjonalne obrazki wotywne jakie zostały przekazane pani Agnieszce, która uczestniczyła w pielgrzymce beatyfikacyjnej naszego wielkiego Polaka, która odbyła się z końcem kwietnia 2011 (w imieniu radnych bardzo dziękuję).
Więcej na .... http://www.marcinpiotrowski.info.pl/blog/?p=442
Z pozdrowieniami
Marcin Piotrowski
Przewodniczący Rady Miasta
Zdzisław Domolewski 19 maja 2011 19:30
W związku z tym, że znajduje się tutaj adres blogu prowadzonego przez Pana Marcina Piotrowskiego - Przewodniczącego Rady Miasta, który raczył wyrazić zainteresowanie moją skromną osobą, pozwolę sobie zamieścić i tutaj odpowiedź na Jego rozważania dotyczące tejże skromnej osoby.
Oto ta odpowiedź:
Szanowny Panie Przewodniczący, naprawdę nie radzę brać się ze mną na słowa. Zalecam też ostrożność w rozważaniach o istocie męskości, bo istnieje ryzyko, że można skończyć tak jak pewien polityk ? być może Pański idol - który identycznie jak Pan dywagował, a jak skończył ? wiadomo.
Prawda tak wygląda, że nie czuje Pan Miasta, nie zna go, a postrzega je jak zbiorowisko ludzi, których dopiero Pan i kilka innych osób, zamierzcie nauczyć jak należy żyć, jak ich Miastem kierować. Informuję więc Pana, że synkretyczne widzenie realiów jest typowe dla jednostek, które dopiero poznają świat, uczą się go, a także ? nieco w nim się czują niewygodnie, bo to wciąż nie ich miejsce. Przypadek sprawił, że pewna grupa ludzi znalazła się w składzie Rady, bo demokracja ma to do siebie, że przypadki formują podobne gremia.
Przypominam, że każdy członek Rady, w tym Pan, pozostaje w takim samym stosunku do współobywateli miasta w jakim pozostali w stosunku do siebie występują. Kompetencje Pańskie wobec każdego mieszkańca Marek są takie same, jak jego wobec Pana. Nie jest Pan żadnego współobywatela szefem, prezesem, kierownikiem, ale wzajemne relacje Pana wobec każdego z mieszkańców - dotyczy to nawet pijaka leżącego w krzakach ? są tożsame.
Zatem proszę na przyszłość wyhamować opinie o postępowaniu tego czy tamtego obywatela, bo ludzie są różni, mają różne charaktery i emocje różne nimi kierują. Ostrożność powinna też Panu podpowiedzieć, żeby w stosunku do mnie ? osoby o dorobku życiowym niewspółmiernym do Pańskiego ? zachowywać jednak pewien dystans i nie oceniania jego postawy, czy zachowań, bo akurat w tym przypadku to zachowanie was jako Rady, zachowanie w stosunku do mnie ? inicjatora zapisania w mieście, w nazwie ulicy, pamięci Pana Tadeusza Lużyńskiego ? było jakie było, ja odebrałem jako - lekceważące. Moją inicjatywę przechwyciliście Państwo radni, modyfikując ją na kolanie, jak wam się podoba; czyż nie jest to przejaw lekceważenia inicjatywy społecznej, lekceważenia nazwisk osób, które się pod nią podpisały? Jakże inaczej to nazwać jak nie skandalem? Przypominam, że wniosek złożony przez każdego z obywateli miasta ma moc taką samą, jaką posiada wniosek złożony przez radnego, a nawet przewodniczącego Rady ? moc jest identyczna i narzuca określone procedury. Tymczasem wniosek obywateli, podpisany nie przez przypadkowych ludzi, ale przez określoną grupę, którą Pan, z lekką dezynwolturą ujął w słowa - ?miejscowi artyści?, został przez was po prostu odrzucony, nieformalnie oczywiście, bo co tam jakieś podpisy, jacyś tam ?miejscowi artyści?, gdy ad hoc wykoncypowane przez któregoś z radych rozwiązanie kłopotliwej sytuacji (bo ulica imienia wybitnego Mieszkańca miasta, Człowieka miary Pana Tadeusza Lużyńskiego, to przecież wielki dla miasta kłopot, koszty; po co to, można w następnych wyborach stracić ileś głosów...); ad hoc wymyślone rozwiązanie wydało się radnym lepsze. Nie poinformowano o tym rozwiązaniu inicjatorów uczczenia pamięci p. Lużyńskiego, ale żeby dać im satysfakcję wymyśliliście, że odczyta wniosek jego faktyczny autor, niech się ucieszy. Otóż nie cieszą mnie występy publiczne, nie dają mi żadnej satysfakcji, ale uważam, że mam sporo do powiedzenia, podpowiedzenia wielu ludziom, także i Wam, i to właśnie chciałem powiedzieć przed przeczytaniem Wniosku. Nie chce mi się już o tym myśleć, zachowując umysł i energię dla zajęć, które uważam za ciekawsze i bardziej satysfakcjonujące od rozważań na temat funkcjonowania demokracji i zmian osobowych jakie pociąga za sobą pełnienie jakieś tam funkcji publicznej. Sądzę, że w zbiorze opowiadań o Markach, które piszę, znajdą się postaci, których postawy podpowiadają mi to i owo o tych procesach. Nie chce mi się myśleć, no ale Pan sam zaczął, zatem muszę skończyć, jak na mężczyznę przystało, i to skończyć w miarę ekscatycznie, bo wiadomo ? ekstazy końcowe są dla prawdziwych mężczyzn najbardziej satysfakcjonujące.
Głupie, niegrzeczne, kompromitujące Pana jako osobę kierującą Radą i przebiegiem sesji, było poproszenie mnie bym odczytał wniosek po tym, gdy już został zaakceptowany wniosek zupełnie inny. Jaki to miało do cholery jasnej sens? Chcieliście mnie zepchnąć do kąta, żeby sobie przypisać coś, co nawet by wam do głowy nie przyszło, gdyby nie zrodziło się ileś miesięcy temu w jednej pojedynczej głowie ? mojej głowie? Powstało w mojej, bo pomysły powstają w pojedynczej głowie, ale potem zostało pięknie przyjęte, podchwycone przez innych ? przyjaciół, znajomych, kolegów p. Tadeusza ? ?miejscowych artystów?. Zwracam Panu uwagę, że owi ?miejscowi artyści? to często ludzie o dorobku artystycznym całkiem ?niemiejscowym?, no ale Pan jako fachowiec od wełny mineralnej, ekonomista, i ? co mnie nieco w kontekście owej wełny zdumiewa ? politolog, więc Człowiek o kompetencjach i wiedzy zapewne ogromnej, godnej eksperta od niemal wszystkiego, Pan tego nie musi wiedzieć, bo akurat sztuka ? zabawa w jakieś hocki klocki ?miejscowych artystów" Pana nie ciekawi, może i dziwi, bo co to tam takiego ? sztuka; niech ?miejscowi artyści? wieszają te swoje obrazki w ciasnych salach Moku, niech tam sobie muzykują przy wtórze silników dobiegającym zza okien; niech się bezkolizyjnie z racjami Rady bawią w te swoje głupoty, ważne, że nie przeszkadzają w budowie obiektu faktycznie najbardziej miastu niezbędnemu, miastu zalewanemu przez wodę, po którym nie da się chodzić pieszo, gdzie są wciąż ulice bez chodników, a dzieci idące do szkół schodzą na pobocze by przepuścić sznur samochodów ? basenu. No jakież to niesamowite, że też przez tyle lat ta marecka ciemnota tego nie odkryła: potrzeba nam w pierwszej kolejności basenu. Wystarczy czterdzieści, trzydzieści czy ileś tam milionów kredytu ? będzie basen, a jak to zostanie spłacone przez miasto; jakoś tam będzie ? uważacie, tak jak wielu aktualnych mieszkańców Marek zamieszkałych w nich w oparciu o kredyt, z założeniem ? jakoś tam będzie, a jak co, a jakby co ? nie moja wina ? tak myślą owi niewolnicy kredytów, do których chcecie Państwo zaliczyć także i bogate przecież miasto - Marki. Nieważne co i jak, jakieś tam sześćsettysięczne dopłaty roczne i trzy, czy czteromilionowe koszty kredytowe; nie was przecież, ale tę masę Markowian, tych gamoni nie znających urody życia na kredyt, obciążą. Najważniejsze, że Pan i koledzy przyszliście, rozglądnęliście się oczyma mędrców i orzekliście: budujemy basen. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o innych przyjemnościach, czy atrybutach przynależnych osobom ponadprzeciętnym, tacy jak Wy, i po basenie rozważycie pole golfowe, czy kręgielnię, bo boiska do streatballa, Orliki, czy jak to się tam nazywa, to rzecz oczywista, wszakże stawiamy na sport, nawet mając kilkadziesiąt kilogramów nadwagi ? co dla Panów z Rady dość typowe - uznajemy, że sport ponad wszystko. Kultura, przeszłość, tradycja, ludzie, którzy od lat żyją w Markach to nic, to takie figurki, które nie wiedzą na czym polega smak i sens życia. Nauczycie więc ich, nas, na czym polega życie, tradycja, pamięć i szacunek dla miasta; my nie wiemy ? wy wiecie. Zacznijcie od basenu. Mam nadzieję, że będzie na tyle głęboki, iż będzie Pan mógł w nim realizować swoją życiową pasję ? nurkowanie. Moją pasją jest historia, kultura, sztuka, etnologia, etnografia, miejsca poprzez które poznaję świat i siebie, to cmentarze, ulice, miasta. Na samochody i krój garniturów nie zwracam uwagi, ale na wypasione brzuchy młodych ludzi już tak. Wiem skąd się biorą.
Ja naprawdę dobrze, z całego serca Panu radzę: proszę nie brać się ze mną na słowa, może i na rękę też lepiej nie, chociaż tu akurat przewodniczący komisji ? p. Werelich ? pewnie by mnie pokonał. Dwadzieścia lat temu może nie, ale dzisiaj ? z pewnością. Więc w co wchodzimy Panie przewodniczący, w turniej na słowa, czy na rękę? Na słowa nie macie ze mną szans, po prostu za dobry jestem w te klocki, na rękę z p. Werelichem dzisiaj przegram, a gdybym miał wygrać ? czego to niby ma dowieść? A może prawdziwego mężczyznę nie poznajemy po tym jak coś kończy czy zaczyna, ale po odwadze wypowiadania wprost tego co uważa? Myśli Pan, że w tej kategorii możecie ze mną wygrać? Ja zawsze powiem wam wprost co myślę, jak oceniam zachowania ludzi, którym wydaje się, że znienacka, demokratycznym przypadkiem zostali wyniesieni do roli władz nad kimś, czy nad czymś. Jesteście po to, za to bierzecie pieniądze, diety, żeby miasto, które wam te marne, ale zawsze, apanaże zapewnia, było miejscem, w którym dobrze się żyje każdemu, nurkom, nauczycielom, rowerzystom, ale też artystom, pisarzom, nawet najbiedniejszym poetom. Oni nie są od Pana czy innych członków Rady mniej ważni, nawet gdy chodzą po Markach pieszo, czy jeżdżą na wózkach: Oni i Pan, każdy z Was ? radnych, mają te same prawo do życia tak jak chcą. Proszę więc, najbiedniejszym w Markach ludziom, poetom, czy artystom, czy zbieraczom surowców wtórnych, jeżeli robią co do nich należy uczciwie, nie narzucać form życia, stylu życia, które Pan, czy inni członkowie Rady preferujecie. W tej kwestii nie ma żadnych ideałów i wzorów ? ludzie są jacy są, z ich charakterami, doświadczeniami, życiorysami. Miasto jest miejscem, w którym każdy z nich, nawet skrajny nędzarz, powinien mieć prawo odnaleźć swoje życie. Proszę pamiętać, że zaciągając kredyty, czy to finansowe, czy w formie obietnic, mrzonek czy bajania, trzeba będzie je spłacić. Spłacać będą je wszyscy, chociaż decyzje podejmują nieliczni ? przypadkowo dobrani ludzie tworzący dzisiaj Radę Miasta. Dzisiaj są, za kilka lat będą inni, a potem jeszcze inni. Dobrze, by byli pośród nich tylko tacy, którzy myślą o dobrze wspólnym, nie swoim, sprowadzającym się często do - pozwolę sobie, skoro Pan pozwolił ująć w dezywontultuorową formę ?miejscowych artystów? ? ?kręcenia lodów?.
Na koniec zaznaczam, że do każdego mieszkańca Marek mam nastawienie pozytywne, z zasady go lubię, wszak jest to współmieszkaniec, nawet gdy należy on do ludzi wszystkim obiecującym to, czego oczekują. Ale niestety, ja ludzi ? polityków obiecujących wszystkim to czego pragną nie ufam. Długie już moje życie nauczyło mnie tej zasady. Mnie proszę niczego nie obiecywać, mieszkam w Markach ponad trzydzieści lat, nie mając z tego żadnej materialnej korzyści. Nic, poza sentymentem do ludzi, miejsc, swego rodzaju klimatu, którym Marki epatują, chociaż niewielu go czuje. Mam nadzieję, że pomieszkawszy w naszym Mieście trochę poczuje Pan ten klimat i zauważy, że mieszkają w nim ludzie, których nie Pan czegoś powinien nauczyć, ale właśnie Pan od nich może nauczyć się czegoś. Ludzie są różni, jedni tacy, drudzy inni: jeżeli chodzi o mknie trafił Pan na przypadek skrajnego idealisty i człowieka aż nienormalnie bezinteresownego. Ja cenię tylko ludzi dobrych, uczciwych, szlachetnych, zdolnych i ponadprzeciętnych, takich jakim był p. Tadeusz Lużyński. Gdy chodzi o Pana ? na razie nie mam powodów by Pana cenić, bo niby za co? Może kiedyś ? na razie nie. Jeżeli zasłuży Pan na mój szacunek, proszę wierzyć ? będzie Pan miał najwierniejszego przyjaciela, i będzie Pan mógł powiedzieć, że zasłużył na szacunek człowieka, który wobec ludzi, ich postaw, stosuje kryteria najostrzejsze, ale też i najczystsze. Polubię Pana i docenię, gdy spełni Pan owe kryteria; gdy ich Pan nie spełni ? będzie Pan i każdy członek Rady miał do czynienia z kimś, kto nie pozwoli siebie traktować tak, jak pozwolono sobie potraktować mnie i moją inicjatywę na ostatnim posiedzeniu Rady. Bardzo proszę ? niech Pan nie próbuje brać się ze mną na słowa, naprawdę ? nic bardziej bez sensu nie mogło przyjść Panu do głowy.
Pozdrawiam, z pełnym szacunkiem, mając nadzieję, że jednak się polubimy
Zdzisław Domolewski
Ps. Jestem chyba dobrym człowiekiem, chociaż grzesznym, lubię ludzi prawdziwych i aktywnych, szanuję tych, pośród których żyję; ja naprawdę nie mam do Pana żadnych pretensji, obiekcji i nie chcę z Panem walczyć czy się przekomarzać, ja po prostu chcę ustalić pewne kryteria, a podstawowym jest szacunek dla Marek, dla ludzi, którzy w tym mieście od lat żyją. W większości to nie są głupi ludzie, proszę ich poznać, porozmawiać, ale nie obiecywać za dużo ? są zbyt mądrzy by nie wiedzieć, że obiecywanie czegoś na kredyt nie jest dobre; to ludzie, którzy czują to Miasto, jakoś je kochają, utożsamiają się z nim. Kiedyś i Pan się utożsami, jak ja ? człowiek, który uznał, że Marki to jego miejsce i gdy gdziekolwiek się przedstawia, mówi o sobie ? mieszkam w Markach; tak jest ? nie pod Warszawą, czy w Warszawie, ale ? w Markach.
Marcin Piotrowski 19 maja 2011 21:26
Szanowny Panie Zdzisławie,
Pan o którym razem już wspominamy nie jest moim idolem - mogę pan o tym zapewnić - daleko mi do tego - chodziło jedynie o kontekst. Jeśli zaś chodzi o pana zachowanie, jak Pan sobie przypomina odbyłem z Panem rozmowę podczas uroczystości w szkole Nr 3, podczas której pozwoliłem sobie uzgodnić z Panem uczestnictwo Pana w charakterze wnioskodawcy i chętnie Pan na to przystał równocześnie nie wskazując że sie Pan tak zachowa jak się Pan zachował - można było poprostu mi powiedzieć - NIE DZIĘKUJĘ...Co do opinii środowiska, mógł Pan uczestniczyć w posiedzeniu Komisji Oświaty, która zajmowała się tą kwestią - niestety nie było Pana. Boleję nad tym co się wydarzyło...Gdybyśmy uważali że sport to wszystko, to nie wpisalibyśmy w bryłę gimnazjum sali koncertowo-widowiskiej (nie konsultowalibyśmy zawartości gimnazjum pod kątem kultury z p. dyrektor Klimecką) ani nie wybralibyśmy się po uroczystościach do FABRYKI BRIGGSÓW którą chcemy przywrócić kulturze na korzyść Naszego Miasta. Tak, nie jestem z urodzenia Markowianinem ale chcę zapuścić korzenie w tym mieście tak jak wiele innych osób, których już jest prawie połowa naszego miasta... czy to źle? Na koniec odniosę się do pana sugestii przypadkowości reprezentacji w Radzie Miasta - żaden z radnych naszego miasta nie jest przypadkową osobą bo uważam (po 6 miesiącach pracy w Radzie) że takie stwierdzenie urąga osobom, które oddając swoje głosy nie są tak ważne jak Pan głos...pamiętam pierwsze spotkanie z Panem, które było miłe, kolejne na dyżurze też, tylko szkoda że teraz Pan uważa mnie za osobę grzeszną i niestety nie znam powodu...myślę że się Pan nie zawiedzie i trzymam Pana za słowo że będzie Pan mógł nazwać mnie swoim przyjacielem...nie muszę brać diety, jeżeli Pana to interesuje, za apanaże w postaci diety o których Pan mówi finansuje dzieciom z rodzin potrzebujących wakacje, może się Pan przyłączy...
Zdzisław Domolewski 21 maja 2011 11:37
Przypadki kierują wszystkim Panie Przewodniczący. Prawda tak wygląda, że gdyby spośród tych stu siedemdziesięciu iluś kandydatów do Rady, każdy wykonał cokolwiek na rzecz Miasta wcześniej, Marki byłyby Miastem tętniącym życiem i inicjatywami. Osobiście wiadomo mi o czterech osobach wchodzących aktualnie w skład Rady, które wykazały się społeczną inicjatywą i coś dla Miasta bezinteresownie zrobiły przed podjęciem decyzji o kandydowaniu. Pana do nich, przepraszam - nie mogę zaliczyć. To co wykonywane jest przez Radnych w ramach ich obowiązków, nie uważam za żaden przejaw społecznikostwa, to jest każdego z nich zwyczajny obowiązek. Do obowiązków Radnych należy też weryfikowanie każdego pomysłu, spór, szukanie zagrożeń, a nie hurraoptymizm i podnoszenie rąk, bo coś fajnie wygląda. Moim zdaniem na basenie Miasto - że tak to kolokwialnie ujmę - zatopi się i tyle. Miasta wielokroć większe miały z tym problem, a w moim mieście rodzinnym - Toruniu, cały kompleks basenowo - rekreacyjny został niedawno zburzony, bo po prostu miasta nie było stać na ciągłe remonty, konserwacje i walkę z wodami podskórnymi. Na miejscu tego basenu PRYWATNA firma, we współdziałaniu z miastem buduje teraz kompleks o nieco innym charakterze: hotelowo - wystawowo - basenowo - rekreacyjny. Moim zadaniem w ciągu kilku miesięcy od pomysłu, nikt, dosłownie nikt nie jest w stanie opracować merytorycznie, logistycznie i technicznie rozważyć wszystkie za i przeciw basenowi. Przypomnę, że podobny obiekt właśnie jest budzony niedaleko, na Bródnie. Czemu coś takiego tam upadło, czemu tamtejsza gmina uznała, że nie należy remontować, czy budować na nowo, ale burzyć? Źle położona, biedna - zła lokalizacja - nic z tych rzeczy, po prostu basen to jedna z najtrudniejszych w realizacji, niesamowicie kosztowna w utrzymaniu, konserwacji, spełnianiu wymogów sanitarnych, inwestycja. Sądzi Pan, że po wizycie na basenie młodzieńców z każdego gimnazjum czy liceum, będzie można spokojnie do niego wejść bez zbadania wskaźników mikrobiologicznych, czy jak to się zowie? Proszę zapytać nauczycieli bywających z młodzieżą w tym wieku co po takiej wizycie można w wodzie odnaleźć i dlaczego bardzo często trzeba potem zmieniać wodę i przeprowadzać dezynfekcję. To wszystko należy brać pod uwagę, bardzo dokładnie przeanalizować, a co najważniejsze - znaleźć kogoś kto tym pokieruje, autentycznego menedżera, a tacy bardzo, bardzo dużo kosztują i naprawdę niewielu ich w Polsce - zwłaszcza tych zajmujących się obiektami podobnego typu jak basen.
Wracając do przypadkowości wyborów. Oczywiście, że nie merytoryczne czy społecznikowskie zasługi decydowały o tym kto jest w Radzie. Szerokość rodzinnego zaplecza uważam za element w sumie pozytywny, bo świadczy on o zakorzenieniu w Mieście, no ale co Pan powie o takim przypadku: pewien kandydujący do Rady obywatel nie wszedł do niej - zabrakło kilku głosów. Nie wszedł, bo trzej jego koledzy akurat tego dnia wybrali się na ryby. Mieli głosować - nie zagłosowali - ryby ważniejsze. Sympatyzujące z kandydatem małżeństwo w dniu wyborów dowiedziało się o chorobie kogoś z rodziny - musieli wyjechać, w głosowaniu udziału nie wzięli. Po powrocie oni, tak jak i ci trzej wędkarze, dowiedziawszy się, że ich znajomy - kandydat nie przeszedł, współczuli mu bardzo, zarzekając, że gdyby wiedzieli czym się to skończy, zrezygnowaliby z ryb, albo przed wyjazdem do chorego zaszli do lokalu...
Zbiegiem takich to przypadków pośród Was w Radzie Miasta zasiadać może dzisiaj inny Radny, czy Radna, zamiast tego nieszczęśnika. W sumie ja sam też przypadkiem znalazłem się w Markach, przypadkiem może poznałem Pana Tadeusza Lużyńskiego, ale inicjatywa związana z upamiętnieniem Jego Imienia, nie wzięła się z ciągu przypadków, tylko z autentycznego przeżycia straty jaką było dla Miasta Jego odejście. A ulicy noszącej Jego imię nie odpuszczę. Co najwyżej - przeczekam kadencję aktualnej Rady i ponowię wniosek.
Pozdrawiam.
Marcin Piotrowski 22 maja 2011 10:09
Szanowny Panie Zdzisławie,
już w pierwszych zdaniach jest Pan NIEWIARYGODNY i dokonuje Pan MANIPULACJI , zgodnie z danymi jakie otrzymaliśmy na Komisji Oświaty przez architekta, który wspiera nas w opracowaniu założeń do budowy gimnazjum basen "Polonez" był jednym z efektywniejszych w Warszawie (doszedł do wyrównania wydatków z kosztami). Również śpiesze Pan poinformować, iż basen ten będzie remontowany - taką decyzję podjęły władze miasta - http://www.osirtargowek.waw.pl/. PROSZĘ NIE WPROWADZAĆ W BŁĄD FORUMOWICZÓW !!!! Bardzo wielu starszych mieszkańców naszego miasta korzystało z Poloneza w celach rehabilitacyjnych - po co mają jeżdzić dalej. W sprawie Pana rodzinnego miasta - sam Pan sobie zaprzecza bo najpierw niszczą, żeby postawić prawdopodobnie w PPP cały kompleks z basenem, powiem więcej ostatnio w Pana rodzinnym mieście Rada Miasta podjęła decyzję o wybudowaniu całego kompleksu basenów odrytych - http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110428/TORUN01/950687961 . Polecam więcej lektury - potem wypowiedzi...Co do poziomu higieny, no cóż każdy sądzi wg siebie, natomiast są odpowiednie urządzenia do utrzymania higieny wody basenowej, jak również prysznice (również w naszym projekcie przewidziano ozonowanie wody, proszę poczytać o tym procesie..) Co do przypadkowości wyborów - życie układa różne scenariusze..nie mi i nie Panu jest dane je oceniać...mam nadzieje że to owoce działań obecnej Rady same ją obronią...nie będę kwestionował Pana autentyczności przeżycia, tylko przypomnę, iż wielokrotnie mógł Pan zarówno na Komisji ale również na posiedzeniach wcześniejszych Rady Miasta zabrać głos - niestety nie był Pan obecny...W przypadku kwestii nadania nazwy ulicy pana Tadeusza - oczywiście jako jeden z 21 radnych jestem jak najbardziej ZA...
Arkadiusz Werelich 22 maja 2011 14:17
Jako obecny przewodniczący Komisji Oświaty, Kultury i Sportu muszę odnieść się do kwestii samego wniosku, który Pan złożył. Sprawa ta jest mi dokładnie znana gdyż pochyliłem się nad nią odsłuchując przebieg posiedzenia Komisji z dnia 06.10.2010 r. Przedstawię fakty z tym związane.
06.10.10 ? Stawia się Pan na posiedzeniu Komisji, na której to zostaje przedstawiony wniosek. Do wniosku ustosunkowuje się burmistrz, który przychyla się do Pańskiego pomysłu, aby zmienić nazwę ulicy Stawowej lub ulicy Kasztanowej. Jednocześnie burmistrz wspomina o problemach z tą decyzją związanymi (dokumenty itp.) . Prowadzący posiedzenie Komisji Pan Kroczek również ma wątpliwości, co do Pańskiego pomysłu. Nikt z członków Komisji nie zabiera głosu w tej sprawie. Komisja pozytywnie opiniuje wniosek głosami (9-0-0). Wniosek zostaje przekazany do Wydziału Gospodarki Nieruchomościami i Planowania Przestrzennego do analizy.
06.10.10 ? 27.10.10 ? Czas, w którym mogły zapaść odpowiednie decyzje i mógł zostać sporządzony projekt uchwały w tej sprawie.
27.10.10 ? Sesja Rady Miasta (w porządku obrad nie ma projektu uchwały w sprawie wniosku).
To tyle z historii. Jeśli chodzi o obecną kadencje to sprawa wniosku została poruszona przy okazji wizyty na posiedzeniu Komisji Pani Dyrektor Klimeckiej. Wtedy też pojawiły się pierwsze przesłanki o MOK-u. Wniosek taki wystosowała Pani Stefaniak. Od tego momentu wiadomym było, że nazwę zmieni MOK a nie ulica. Na majowym posiedzeniu Komisji projekt uchwały w sprawie nadania imienia Tadeusza Lużyńskiego Mareckiemu Ośrodkowi Kultury został pozytywnie zaopiniowany stosunkiem głosów (11-0-0).
Podsumowując chciałbym podkreślić, że poprzednia Rada Miasta mogła między 06.10 a 27.10 sporządzić projekt uchwały i na sesji 27.10 przyjąć uchwałę, ale tego nie zrobiono. Zarówno w poprzedniej Komisji jak i obecnej zasiadają te same osoby. Od samego początku, jako przewodniczący obecnej Komisji nie spotkałem się z głosami popierającymi zmianę nazwy ulicy. Mówię tu zarówno o radnych jak i burmistrzu oraz osób związanych z urzędem. Dlatego Pana stwierdzenie, że poczeka Pan na kolejną Radę Miasta i nie odpuści sprawy zmiany nazwy ulicy Stawowej jest chyba mało realna. Gołym okiem widać, że poprzedni radni jak i obecni nie chcą utrudniać życia mieszkańcom, ponieważ jednogłośnie poparli zmianę nazwy Mareckiemu Ośrodkowi Kultury a nie ulicy Stawowej.
To tyle w temacie Pańskiego wniosku. Czytając Pański wpis na forum nie mogę być obojętny na Pańskie stwierdzenie w stosunku do radnych i ich wyboru. Mówiąc o przypadkowości podważa Pan podstawy demokracji. Przypominam Panu, że radni zostają wybierani poprzez głosowanie w wyborach powszechnych a nie w drodze losowania. Na moją osobę oddało głos 144 mieszkańców Marek, startowałem z numerem 4 na liście. W tej sytuacji jestem przekonany, w 100%, że każdy z tych głosów został oddany świadomie na konkretną osobę. Nie pomógł mi tu numer na liście, nie miały też wpływu inne czynniki. Głos oddały osoby, które mnie znały i wiedziały, czego mogą ode mnie oczekiwać po wyborach. W tej sytuacji staję w obronie moich wyborców i ich dobrego imienia. Nie pozwolę żeby ktokolwiek obrażał tą grupę ludzi.
Arkadiusz Werelich 22 maja 2011 16:20
Wkradł się błąd. Projekt uchwały został pozytywnie zaopiniowany stosunkiem głosów (11 za, o przeciw, 1 wstrzymujący się). Przepraszam
Anastazja Małoczeńska 23 maja 2011 15:35
Jako jedna z nielicznych dyskusji na tym portalu, która wymaga uwagi i co najważniejsze, nie męczy.
Brawo panowie! za utrzymanie właściwego tonu, bez pisemnego skakania sobie do oczu. Odnoszę wrażenie, że ta "poprzeczka" to skutek wypowiedzi pana Domolewskiego.
Panie Domolewski, staram się zrozumieć pańskie oburzenie. W części je podzielam. Sposób zmiany tej inicjatywy, dotyczącej zmiany nazwy ulicy i nadania jej imienia Tadeusza Lużyńskiego, budzi niesmak. Widzę w pańskich wypowiedziach oraz pańskich rozmówców te subtelne różnice, które stanowią braki w poszanowaniu pańskiej inicjatywy. Mam na myśli właściwa odpowiedź na pański wniosek, sformułowaną pisemnie oraz przedstawienie innej propozycji przez Radę albo na piśmie albo zapraszając pana jako inicjatora do dyskusji na posiedzenie właściwej Komisji. Z drugiej strony wyłożenie środków finansowych na zmianę dokumentów z "publicznej kasy" też nie wskazuje na racjonalną gospodarkę w chwili kiedy miasto stoi rozkopane, bowiem rozpoczęto jedną z największych inwestycji budżetowych - kanalizację sanitarną. Ja czuję radość na myśl o tym, że jeden z zabytków naszego miasta, który ocalał i w którym mieści się siedziba MOK-u zostanie nazwana imieniem Tadeusza Lużyńskiego. Jeśli w przyszłości MOK zmieni siedzibę (a życzę tego Markowianom), to równie piękny obiekt ale spełniający potrzeby i wymogi stawiane takim obiektom będzie nosił jego imię. Bowiem to organizacja jaką jest MOK ma mieć patrona. Czy to nie będzie piękne?
Nie mogę przejść obojętnie...... kiedy mówi się o pieniądzach. Co do basenu, mam również sceptyczne podejście, bowiem pan Piotrowski napisał, że np: pływalnia "Polonez" była wykorzystywana w celach rehabilitacyjnych. Jak zrozumiałam sugestię to będzie stanowiło gro środków, które pozwolą na utrzymanie się obiektu plus grupy zorganizowane i klienci indywidualni. Należy mieć na uwadze pewną zależność pływalnia "Polonez" to "gro" zleceń na rehabilitację miała od szpitala bródnowskiego. Basen w Wołominie będzie miał ze szpitala wołomińskiego a my? z Esculapu i Kardio-Medu szpitala nie zrobimy.
Zgadzam się z sugestiami pana Domolewskiego - uroki życia na kredyt należy oglądać z daleka jak słońce. Jeśli to przekracza możliwości finansowe miasta to skupmy się na tym co jest produktem pierwszej potrzeby jak chleb i masełko na codzienny posiłek. Przecież kanalizacja sanitarna nie jest równoznaczna z pojawieniem się wspaniałych asfaltowych dróg pięknych chodników i brakiem kałuż na ulicach. Brakuje nam przedszkoli, gimnazjum też ale nie koniecznie z basenem. Rewitalizacji fabryki przędzalniczej z nowym przeznaczeniem. Tym zajmowała się Rada dwie kadencje temu. Wynik jest prosty - brak pieniędzy. Miasto najpierw musiało odkupić, fabrykę, pałacyk, kamienice aby zmieniać powoli ich wizerunek i stan bowiem właściciele nie byli wstanie a obiekty popadały w ruinę. A teraz to trzeba utrzymać i jeszcze przywrócić im świetność a tu propozycja z basenem jest najmniej trafiona.
Zdzisław Domolewski 24 maja 2011 13:46
Szanowna Pani Anastazjo Małoczeńska - stosuję tę formę, bo Pani osobiście nie znam, a zauważyłem, że w aktualnej Radzie we wzajemnych relacjach stosuje się konfidencjonalną formę - "panie Marcinie, panie Janku, czy Zbyszku, pani ...." (tu wstawiamy dowolne imię). Jest to forma towarzysko stosowana w różnych sytuacjach, ale nie przystająca do relacji było nie było politycznych, także na tym najniższym szczeblu. Na korytarzu, przy grillu, czy na innej tego typu imprezie - bardzo proszę, ale nie na oficjalnych posiedzeniach Rady - gremium, które ma poważnie dyskutować, spierać się, nawet ze sobą walczyć o racje, przy tym pozostając wciąż w osobistych do siebie relacjach tak, jakie stosuje się wobec współsąsiadów. Na oficjalnych posiedzeniach Rady (może jestem zapóźniony, stary, czegoś nie wiem, czy nie jestem trendy), uważam, że obowiązuje jedyna dopuszczalna forma: Pani Radna, Panie Radny, ewentualnie - dotyczy to Osób, których dorobek życiowy nakazuje uszanować je bardziej - Pani Profesor - tyle w sprawie formy. A nie, jeszcze jedno: owa konfidencjonalna forma stosowana też jest przez osoby mające choćby podstawowe pojęcie o mechanizmach, które pozwalają jednostkom zdominować inne. Do tychże metod należą: zabieranie głosu w każdej sytuacji, nawet gdy nie ma się nic do powiedzenia, oraz - co najważniejsze, walka o to, by w dyskusji wypowiedzieć się na końcu, nawet gdy mówiąc ani się jej nie pogłębi, ani niczego sensownego nie doda, no ale powie na końcu, co ma określony skutek piarowski, że tak powiem, na zasadzie - nieważne co, ważne że na końcu. To metoda nauczana nawet na dwudniowych kursach menadżerskich, czy piarowskich właśnie. Możemy ją zaobserwować w dyskusjach telewizyjnych, kiedy to pod koniec każdy z dyskutantów chce powiedzieć coś od siebie, byle co, ale by być ostatnim. Warto obserwować stosowanie tej prostej metody gdziekolwiek, czy warto ją samemu stosować? Sądzę, że człowiek poważnie traktujący siebie i swoje obowiązki nie zastosuje, a inny - owszem, bo to bywa skuteczne. Kwestia kultury i szacunku, dla innych, ale też i dla siebie.
Wracając do Pani komentarza: bardzo dziękuję za wsparcie i to ujęte w słowa, z których przebija troska o dobro wspólne, dobro naszej małej społeczności, w której przyszło nam spędzić życie i pewnie przyjdzie je zakończyć.
Ale niestety - Marki są miastem znikającym i to w tempie szybszym niż mogliśmy przypuszczać. Skoro w Radzie Miasta są ludzie, których jedynym pomysłem jest przyłączenie Marek do Warszawy, na co możemy liczyć my, ludzie którzy jakoś to miasto lubią, może niekiedy kochają, znają je, znają ludzi w nim żyjących, chodząc po cmentarzu nie czytają na grobowcach nazwisk, które nic im nie mówią, ale ożywiają w nich wspomnienia?...
My w naszym Mieście potrafimy czekać, wiemy jak pomalutku wychodziło z brudu, jak zamykano wysypisko, jak pojawiły się na błotnistych ulicach asfalty, chodniki, jak wypiękniały w ostatnich latach szkoły; my wiemy, że wszystko to wymaga czasu i akceptujemy niedogodności związane z tym czy owym, jak choćby ja musiałem akceptować fakt, że by osiedle - Horowa Góra, skanalizować, rozkopano kilka ulic, musiałem brnąć po piachach, błocie przez jakiś czas, nie można było dojechać samochodem; ja to akceptowałem wiedząc, że tu chodzi o wspólnotę, rozwój miasta, może i nowych obywateli, którzy je o siebie wzbogacą... My wiemy jakie niebezpieczeństwo niesie życie na kredyt, zaciągany przez osoby prywatne, ale także przez społeczności, choćby miasta. Wiemy, że kredyty zaciągane przez społeczności owocują w jedyny oczywisty sposób - wzrostem podatków, obciążeń każdego z nas, w konsekwencji - rugują ze swych miejsc ludzi często najbardziej z Miastem związanych, zmuszając ich do wyprzedawania resztek ziemi, ogródków po dziadkach, starych domków, tez niekiedy przez dziadków wzniesionych. My wciąż potrafimy czekać, w nas jest poczucie wspólnoty, ale my też mamy sentyment do nazw zanikających skrawków Marek, takich jak Kosiany, Makówka, Bagno, Zieleniec... To nas obchodzi postępująca unifikacja nazw, zacieranie śladów po ludziach, którzy Marki tworzyli, dzięki którym z wioski stały się one Miastem, jednym z dwojga w obrębie Warszawy miast o własnym, oryginalnym charakterze, strukturze społecznej, nawet tradycji. Nas to obchodzi, my dla tego żeby to nie zaginęło jesteśmy w stanie nadstawić niekiedy karku, przeciwstawić się czemuś; my tak, ale coraz lepiej to widać - inni już nie.
Szanowna Pani, dziękuję jeszcze raz za wsparcie, a panowie Piotrowski i Werelich muszą poczekać na moją odpowiedź przez jakieś dziesięć dni. Aktualnie jestem za bardzo zajęty by wgryzać się w ich elaboraty. Ale niech się nie niepokoją - odpowiedz będzie i to z pewnością satysfakcjonująca obu od dawna tak mocno aktywnych społecznie Panów.
Pragnę też poinformować, że zamieszczę tu też tych kilka słów, które chciałem powiedzieć odczytując mój zdezaktualizowany - de facto odrzucony przez Radę - wniosek o nadanie jednej z ulic imienia Pana Tadeusza Lużyńskiego. Myślę, że nie były to głupie słowa, ale w układzie jaki Przewodniczący Rady narzucił ostatniej Sesji, uznałem, że nie było sensu ich wypowiadać.
Pani słowa dodały mi nadziei, że są w Markach ludzie, którym na tym Mieście autentycznie zależy nie dlatego, że im coś ono daje, ale dlatego, że oni starają się Mu coś dać, może nawet zwyczajnie - ocalić przed sztampą i unifikacją.
Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam
Zdzisław Domolewski
Zdzisław Domolewski 24 maja 2011 13:56
Do Pana Przewodniczącego Rady Miasta Marcina Piotrowskiego
Nie miałem zamiaru odpisywać, bo jestem skupiony na terminowych obowiązkach, ale tego sobie nie odmówię:
Jeżeli basen na Bródnie zostanie odbudowany, jeżeli korzystało z jego uroków wielu mieszkańców Marek, zaktualizował Pan aby swoje wyliczenia finansowe dotyczące basenu w Markach? Nie wiem, bo oczywiście - zgodnie z Pańskim osądem - jestem kłamcą i się nie znam, ale tak tylko pytam. Jako człowiek prosty i nie mający pojęcia o biznesie zdaję się na Pana i liczę, że dzisiaj siądzie pan na jakąś godzinkę wieczorem przy komputerze i już rano będzie mógł poinformować nas o skutkach lokalizacji obu tych ośrodków tak blisko siebie. Będą mieszkańcy Brudna i Targówka do nas przyjeżdżać, będą mieszkańcy Wołomina czy Zielonki u nas się pławić, czy może na Bródnie?... Który z tych basenów w tej rywalizacji okaże się instytucją sensowniejszą?
Pozdrawiam
Zdzisław Domolewski
Arkadiusz Werelich 24 maja 2011 17:09
Witam ponownie.
Chciałbym zamknąć ten temat z kilku powodów. Sprawa wniosku jest historią, uchwała została przyjęta zdecydowaną większością głosów przez radnych, którzy reprezentują różne poglądy. W tym przypadku wypowiedzieli się niemal jednogłośnie i trzeba uszanować tą decyzje. Uchwała została przyjęta z aprobatą Pani Dyrektor Klimeckiej, która w sposób idealny zarządza Mareckim Ośrodkiem Kultury (MOK). Dla mnie osobiście Pani Klimecka jest autorytetem, jeśli chodzi o osobę i specjalistę od spraw związanych z kulturą w naszym mieście. Darzę ją dużym szacunkiem. Myślę, że tylko jej rozważna postawa załagodziła sytuację w dniu 18 maja. Jeśli chodzi o kwestię basenu to uważam, że ta inwestycja już zawsze będzie miała swoich zwolenników jak i przeciwników. Zawsze będzie dyskusja, że środki te można było przeznaczyć na inny cel. Ja osobiście spotykam się z zadowoleniem mieszkańców, co do kwestii basenu, ale oczywiście są pewnie i inne zdania. Każda inwestycja wiąże ze sobą jakieś ryzyko i to ryzyko podjęła obecna Rada. To czy była to decyzja trafna zweryfikuje przyszłość. Mogę jedynie zapewnić wszystkich naszych mieszkańców, że decyzja ta była poparta wsparciem ze strony odpowiednich fachowców. Wszystko tak naprawdę leży po stronie dobrego zarządzania obiektem i tyczy się to każdej instytucji. Uważam ponadto, że każdy mieszkaniec naszego miasta, jeśli ma pewne wątpliwości w sprawie podejmowanych przez nas decyzji ma prawo do uczestniczenia w sesji Rady Miasta i wyargumentowaniu nam swoich obaw. Działo się to zarówno w przypadku gimnazjum jak i problemów z zalegającą na ulicach wodą. Za każdy razem mieszkańcy opuszczali salę obrad zadowoleni i bogatsi o pewną wiedzę, której często wcześniej nie posiadali. Na stronie UM zawsze jest komunikat o zbliżającej się sesji Rady Miasta lub posiedzeniu Komisji. Zawsze podany jest porządek obrad. Widać dokładnie, jakim tematem będą zajmowali się radni w danym okresie czasu, dlatego można zabrać głos. Myślę, że moja wypowiedź ostudzi emocje wszystkich zainteresowanych wątkiem sesji z dnia 18. Zapraszam do dialogu i brania czynnego udziału w pracach Rady Miasta, bo po fakcie skrytykować potrafi każdy czy rację ma czy nie.
Pozdrawiam serdecznie
Arkadiusz Werelich
Marcin Piotrowski 24 maja 2011 23:58
Szanowna Pani Anastazjo,
Chciałbym w ślad za słowami Pana Arka przypomnieć, iż Pan Domolewski miał wiedzę w zakresie stanu prac nad wnioskiem dot. Pana Lużyńskiego (w moich rozmowach z panem Domolewskim był on informowany, sam również w rozmowach ze mną moją tezę o wiedzy potwierdzał). Niestety pan Domolewski nie był obecny na Komisji Oświaty, podczas której rozstrzygano interesujący nas obecnie temat - wielka szkoda... jak Pani stwierdziła nie smak pozostał tylko powtórzę jeszcze raz...pan Domalewski mógł poinformować mnie, że jednak nie będzie chciał zaprezentować życiorysu pana Tadeusza..niestety wolał zrobić gest Reytana..trudno. Również uważam tę kwestię za zamkniętą. Co zarzutów dotyczących basenu, przychylam się do wypowiedzi pana Arka, jednak dodam kilka słów od siebie - większość otaczających nas miast ma lub też posiada baseny - dlaczego mają ? może radni zadali sobie poniższe pytania - dlaczego nasi mieszkańcy a szczególnie dzieci (w budżecie są zapisane środki na dojazdy) mają jeździć i utrzymywać cudze baseny ? dlaczego starsi mieszkańcy mają uczęszczać na rehabilitację w cudzych basenach ? dlaczego nasza młodzież ma zasiliać budżety innych miast jeżeli chce spędzić miło czas na basenie ? dlaczego przyszłe/ciężarne matki mają koszystać z ćwiczeń na cudzych basenach ? dlaczego rodzice z małymi dziećmi chcąc je nauczyć pływać mają to robić w cudzych basenach ? Czy naszemu małemu lokalnemu społeczeństwi nie należy sie coś więcej ?
Z ostatnich badań wynika że nasze miasto jest w czołówce miast o dodatnim przyroście ludności (za ten przyrost odpowiadają nowi mieszkańcy), co możemy im zaoferować, czym zachęcić by np. meldowali się aby ich podatki zasilały budżet naszego miasta bo w nim żyją ? Basen może być jednym z elementów budowania wspólnoty z nowymi mieszkańcami...
Mogę panią zapewnić, iż basen nie jest główną inwestycją o której rozmawiamy, rozmawiamy również o odbudowie dróg po skanalizowaniu miasta, budowie przedszkola publicznego (jak najszybciej), rewitalizacji fabryki Briggsów, remoncie kamienic...co do kredytu ? powstaje dylemat czy zbieramy na drogi, przedszkole i odbudowę fabryki przez kolejne 20 lat czy lepiej zrobić to teraz i spłacać przez 20lat, wole drugie rozwiązanie z prostej przyczyny za 20 lat może miasto wyglądać zupełnie inaczej i będzie potrzebować jeszcze wiecej inwestycji a te inwestycje przyczynią się do wzrostu przychodów miasta nie poprzez podwyżki podatków ale poprzez przyrost mieszkańców oraz ich dochodzów jakie zostawią w naszym mieście...wspomniała pani że nie było środków a ja odpowiem a może nie było po prostu pomysłu na finansowanie - teraz już jest....czy stać nas na te inwestycje, zrobimy wszystko aby tak było...proszę mi wierzyć..
Pozdrawiam serdecznie
Marcin Piotrowski
Marcin Piotrowski 25 maja 2011 00:47
Drogi Panie Zdzisławie,
Na wstępie - nie zarzucam Panu, że jest Pan kłamcą tylko wykazuję pewne nie ścisłości w pana stwierdzeniach (przytoczyłem linki o tym świadczące) - nie nazwałem Pana kłamcą a jedynie stwierdziłem że dokonał Pan manipulacji i wprowadzenia w błąd, bowiem uważam, że słowa które pan napisał bazowały na nie pełnej wiedzy z Pana strony a jedynie na pewnych zasłyszanych informacjach - uważam, iż mając duszę artysty ma Pan święte prawo kierować się bardziej uczuciami niż faktami i koniec w tym temacie moich dywagacji.
Również chcę sprostować kolejną informację "nie potwierdzoną" w zakresie radnych, którzy chcą przyłączyć nasze miasto do Warszawy - stanowczo sprzeciwiam się takim stwierdzeniom bowiem nie słyszałem takich propozycji od żadnego radnego...
Z uwagi na fakt, iż nie ma Pan wiedzy ekonomicznej, chcę Panu wyjaśnić, iż przy tak dynamicznie rosnącej ilości naszych mieszkańców basen powinien sam się obronić (dobre zarządanie jest kluczem do osiągnięcia zysku), skoro Radzymin, Ząbki, Wołomin, Nieporęt, Łomianki oraz miasta o podobnych wielkościach a nawet mniejsze od naszego np. Gubin, Braniewo, Nowy Targ, Trzebinia, Bytów oraz wiele innych posiadają czy też będą posiadać baseny...dlaczego nasze miasto ma być gorsze ? Tym bardziej, iż istnieje możliwość dofinansowania ze strony Ministerstwa Sportu (33 % inwestycji) - czyli nasze dywagacje rozbijają się o kwotę ok. 6 - 7 mln zł rozłożoną na 15 lat czyli ok. 450 tys zł rocznie ... czy taka rozmowa ma sens ? Kto będzie zainteresowany naszym basenem ? Przede wszystkim mieszkańcy naszego miasta (do których również Pan się zalicza) ale również mieszkańcy Białołęki, Kobyłki, Zielonki, którzy nie mają takich rodzinnych miejsc ...
Przed Nami jeszcze wiele wyzwań - remont Fabryki, budowa przedszkola, odbudowa dróg, należy pomyśleć już teraz co zrobić z Pałacem, jeżeli w 2014 roku dzieci opuszczą ten budynek ? zastanawiał się Pan nad tym ? Jeżeli ma Pan pomysł zapraszam na dyżur, przyjmę Pana z życzliwością...
Na zakończenie tego wątku pragnę stwierdzić, iż znacząca część Pana wypowiedzi nie była związana z kwestią pana zachowania podczas sesji czego dotyczyła treść mojego pierwszego wpisu...po półroku pracy w Radzie nie widzę radnych, którzy chcą zrobić coś dla siebie, uważam że wszyscy nasi radni pracują dla miasta ...i tego będziemy starali się trzymać...
Pozdrawiam serdecznie
Marcin Piotrowski
Zdzisław Domolewski 31 maja 2011 21:16
Do Pana Przewodniczącego Rady Miasta Marcina Piotrowskiego
Bardzo dziękuję za porównanie mojej emocjonalnej reakcji do gestu Rejtana. Po prostu jestem dumny, że zestawia mnie Pan z tym Człowiekiem. Wszak Jego imię nosi jedna z ważniejszych ulic w naszym Mieście. Nie Ponińskiego, jakichś Branickich, czy innych tego typu osobników, którzy przechwycili majątki, ziemię i pałace ludzi szlachetnych, ale właśnie Rejtana - prostego szlachcica, człowieka znikąd, który miał odwagę przeciwstawić się samotnie, gdy uznał, że sprawy wspólne idą w złym kierunku. Z Apostołów najwyżej cenię św. Tomasza. Gdyby nie On, nie dowiedzielibyśmy się tego, co dzisiaj wiemy o naszej chrześcijańskiej wierze. Naśladując św. Tomasza zawsze będę stawiał podstawowe pytania. Mam w sobie Jego nieufność no i Rejtanowską odwagę by nawet wtedy gdy inni uważają, że się ośmieszam, czy zachowuję nie tak jak należy, walczyć o racje. Gdy okaże się, że racje są nie po mojej stronie, potrafię przeprosić i uznać, że się myliłem. Mnie to nie boli, nie uwłacza. Na razie tyle. Przepraszam, nie mam czasu. Może za tydzień napiszę więcej.
Życzę Panu wszystkiego najlepszego Z. Domolewski
Marcin Piotrowski 31 maja 2011 22:56
Skoro Pan cytuje znanego teologa zatem zgodnie z myślą świętego Tomasza - Kto milczy, jest zwycięzcą sporu - z uwagi na brak merytoryki, pragnę zamknąć wątek, pozostawiając ocenę czytelnikom.
Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
BYCHOWSKI - strony internetowe, sklepy internetowe - Marki, Warszawa