Małgorzata Kapica: "DZIEDZICE" - fragmenty

Rafał Redeł Salonlitart

 29 czerwca 2004    22:10

Dramat "DZIEDZICE"(1995) jest opowieścią o pracownikach zlikwidowanego PGR-u, usytuowanego w dawnym majątku ziemskim, który składał się z okazałego dworu, zabudowań gospodarskich i dużego obszaru ziemi ornej oraz o rodzinie rolnika z przylegającej do majątku wsi. Majątek ten kupuje człowiek nowych czasów, któremu, mimo, że mocno zakorzeniony we współczesności, marzy się dawny typ dziedzica, pana i władcy o nazbyt rozrośniętym poczuciu własnej ważności. Ten właśnie dziedzic nowych czasów, z powodu swojej chciwości. wyrachowania, pozowania na wielmożę i pogardzania ludźmi, popada w konflikt zarówno z pracownikami byłego PGR-u jak i mieszkańcami wsi. Dramatem dawnych pracowników PGR-u jest pozostawienie ich przez system samym sobie, bez środków do życia. Właśnie głównie oni są spadkobiercami minionej epoki komunistycznej, dziedzicami jej mentalności. Bohaterowie dramatu nie mogą odnaleźć się w nowym ustroju społeczno-gospodarczym, ale starają poradzić sobie, jak umieją. Z marazmu, w jakim tkwili wyrywa ich złość i upokorzenia, w końcu opowiedzą się po stronie honoru i godności życia.
(15 scen około 90 stron)

Fragment sceny 2

Mieszkanie Janików we dworze. Janikowa siedzi na stołku i obiera ziemniaki. Janik przy stole, na którym znajduje się lampa naftowa, czyta gazetę. Wchodzi Jędryka.
Jędryka
Dobry wieczór!
/Janikowie nie odpowiadają./
Macie szczęście. Pan Koperski będzie wam mieszkania budował.
Janikowa
Szczęście to już my mamy. Nie ma, na czym obiadu ugotować, ani się jak umyć, nie wspomnę, że po ciemaku siedzimy jak te krety.
Jędryka
Już to wszystko nie będzie potrzebne. Pan Koperski zlecił mieszkania pobudować, a na razie macie się przenieść do stajni. Tak kazał pan Koperski, tutaj jutro zaczynamy remont.
Janikowa
Kazać to on se może.
Jędryka
Grzeczniej trochę Janikowa, grzeczniej. Możecie tylko podziękować panu Koperskiemu, że was całkiem stąd nie wyrzucił.
Janikowa
Łaski to on nie robi, niechby i spróbował, to sądy jeszcze są.
Jędryka
Oj, Janikowa, jeszcze życie was rozumu nie nauczyło. To wszystko jego własność i może robić, co chce. Sprawy sądowe ciągną się długo, a gdzie byście mieszkali? Co? a tak to mieszkania będą a i jaka praca się znajdzie.
/Janikowie nie odpowiadają/
Jędryka
Dam ludzi na jutro rano to pomogą graty przenieść.
Janikowa
Nie tak prędko. Naradzić się musimy. Co nagle to po diable. Wszystkie muszą się zgodzić. No nie stary.
Janik
Ychy.
Janikowa /do Jędryki/
A widzi!
Jędryka /zdenerwowany/
No to się naradzajcie. Jedno tylko powiem, że jak się nie wyprowadzicie to...
Janikowa
Nie strasz pan nie strasz. Więcej to wam zależy na ugodzie niż nam.
Jędryka
Jutro przysyłam ludzi.
/Jędryka wychodzi trzaskając drzwiami/
Janikowa /spluwa za nim/
Tfu! Swołocz! Jeszcze drzwiami trzaska. A wchodził jak do siebie. Ty czegoś się nie odezwał. Języka w gębie nie masz.
Janik
Ty za siebie i za mnie dała se z nim radę. Nic dodać.


Fragment sceny 10
Gabinet Koperskiego. Jędryka siedzi przy komputerze. Jest sam. Wchodzi Kudera rozglądając się z ciekawością. Nie zamyka drzwi.
Jędryka /nie odrywając wzroku od komputera/
Czego?
/ogląda się/
A, to ty.
/podchodzi do Kudery/
Masz coś?
Kudera
Ano, może i mam.
Jędryka
Jak to, może. To masz informacje czy nie?
Kudera
Mam. /chwila ciszy/
Jędryka
No to mów. Na co czekasz.
Kudera
Miał pan płacić.
Jędryka
Jak powiesz, co ciekawego, o czym nie wiem, to owszem? Mów!
/Agata pojawia się w drzwiach, widząc ich cofa się, lecz podsłuchuje/
Kudera
Makowiak pożyczki z banku brał. Dawniej. I do spłaty, bo po drodze procenty mu strasznie urosły, ma tyle, że cała gospodarka zastawiona. Z Banku Spółdzielczego brał.
Jędryka
No, to akurat wiedziałem. Pan Koperski właśnie wykupił ten bankrutujący bank. Co jeszcze?
Kudera
Ano, jeździł do miasta do sądu. Doniesienie złożył u prokuratora. Niezadługo ma jechać znowu sprawę założyć.
Jędryka
A to nawet ciekawe. Wiesz, o co będzie skarżył?
Kudera
Pewnikiem o ten szlam i o... no, te zaorane kartofle.
Jędryka
Przecież dowodów nie ma, to pewna przegrana.
Kudera
Pewnikiem ma, bo pewny siebie jest. Mówi, że nie daruje krzywdy.
Jędryka
Dobrze już, dobrze!... Wiesz, co to za dowody?
Kudera
A gdzie tam. Wiem tyle, że ktoś traktor w nocy widział, ale kto? Makowiak za żadne skarby nie powie, nawet jego stara nie wie, znaczy, Makowiakowa. /chwila ciszy/
Tyle tylko wiem.
Jędryka
A ludzie? Co mówią?
Kudera
Te ze wsi są złe, że wody nie mogą brać. Makowiaka jeszcze gorzej szczują, cała wieś jest za nim.
Jędryka
Hm! A reszta? Ci, tutaj?
Kudera
A tu, ludzie jak ludzie. Raz dobrze, raz inaczej. Czasem coś zmyślą. Ale ogólnie, to nie bardzo. Ja myślę, po co tak ludzi jątrzyć, z tego tylko nienawiść...
Jędryka
Nie twoja sprawa pana Koperskiego oceniać.
Kudera
Toż ja mówię o panu! Z panem Koperskim to nikt jeszcze nie rozmawiał, ale właściwie na jedno wychodzi.
Jędryka
Co, na jedno wychodzi?
Kudera
Wszyscy mówią, że pan robi to, co on każe i że pan jest...
Jędryka
No,... jestem...
Kudera
A, niech tam, przecież nie ja tak mówię, że pan jest jak tresowana małpa.
/Jędryka ledwie panuje nad swoimi nerwami/
To ja już pójdę.
/Jędryka nie reaguje/
Miał pan zapłacić.
/Jędryka wyjmuje banknoty i podaje Kuderze. Kudera patrzy na niego uporczywie, Jędryka dorzuca mu banknot, lecz Kudera w dalszym ciągu nic nie mówiąc trzyma wyciągniętą rękę/
Jędryka
Dosyć.
Kudera
Mało.
Jędryka
Jak się dowiesz, kim jest ten świadek?
Kudera
Ale...
Jędryka
Dosyć powiedziałem.
/Kudera spiesznie odchodzi. Zderza się w drzwiach z Agatą/
Agata
Przyszłam żeby pan mi dał...
Jędryka
Aa, kogo ja widzę. Zjawiłaś się nareszcie.
Agata
Tyle razy mówiłam, żeby mnie pan nie tykał. Brudzia z panem nie piłam.
Jędryka
Coś taka harda się zrobiła. Pan Koperski chce z tobą rozmawiać. Poczekaj tu, zaraz go zawołam. Tylko niczego nie dotykaj!
/Jędryka wychodzi. Agata od niechcenia podchodzi do biurka. Biurko jest antykiem i Agata ogląda go z ciekawością. Powoli otwiera szufladę i spostrzega leżące w niej dwa paszporty. Spogląda na drzwi i szybko bierze je do ręki. Czyta./
Agata
Boże! Kim jest ten człowiek? Nie, no... w obu takie same zdjęcia, Koperskiego, ale w tym nazwisko... Helmut Kryger... tak, niemiecki paszport. Daty urodzenia inne, imię ojca też. Boże!
/Ze strachem spogląda na drzwi i szybko chowa paszporty, zamykając szufladę. Odchodzi od biurka jak najdalej. Za chwilę wchodzi do gabinetu Koperski./
Koperski
Dzień dobry, Agatko! Cóż to się stało, że nie przychodzisz do pracy?
Agata
Bo... ja już nie będę pracować.
Koperski
W ogóle?
Agata
Nie... tutaj, u pana. Nie nadaję się.
Koperski
Nie nadajesz się do sprzątania? To, dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś. Znajdę dla ciebie coś lep-szego. Ale czemu mi mówisz pan? Przecież jesteśmy na ty, zapomniałaś?
Agata
Tak, ale...
Koperski
Powiedz, obraziłaś się za to przyjęcie, co? No, Agatko! Spójrz na mnie! Naprawdę pogniewałaś się?
Agata
Nie, ale...
Koperski
Szkoda, że uciekłaś z przyjęcia. Niepotrzebnie przejęłaś się tym incydentem. A miałem jeszcze plany, co do ciebie.
/Próbuje objąć ją, ale Agata za każdym razem wyślizguje się z jego rąk. /
Ale to nic straconego, prawda?
Agata
Ja przyszłam pana prosić, żeby mnie pan zwolnił.
Koperski
Agata! Bo teraz ja, pogniewam się na ciebie.
Agata
Jak pan mnie zwolni to będę mogła bezrobocie brać.
Koperski
Agatko, posłuchaj. Ja naprawdę, nie chcę abyś odeszła. Nauczę ciebie pracy na komputerze... będziesz moją sekretarką, chcesz?
/Agata milczy/
Nie odrzucaj tej propozycji zbyt pochopnie. Dostaniesz bardzo dobrą pensję. No?
/Agata milczy/
Albo, wiesz co? Pojedziesz ze mną za granicę. Jesteś piękną dziewczyną i bardzo podobasz mi się. Zasługujesz na lepszy los. Tu tylko marnujesz życie. Za dwa tygodnie jadę do Włoch. Pojedziesz ze mną? Wprowadzę ciebie w inny świat, biznesmenów, polityków...
Agata
Tu też byli politycy.
Koperski
A co to za politycy? To niziny z paroma dolarami na koncie. Ja myślę o rekinach. A o tym przyjęciu już nie myśl. Stało się i nie ma powodu by o tym pamiętać. Pomyśl. Luksusowe hotele, ciuchy od najlepszych dyktatorów, słońce, plaża, palmy, a jakie jedzenie? Tu do tego domu będziemy rzadko przyjeżdżać. Cały świat dla ciebie. Pomyśl, tam życie a tu wegetacja, /z obrzydzeniem/ nędza.
Agata
To, po co pan ten dom wyszykował?
Koperski
Jak to, po co? Dla zysku moja droga. Biznes tu będę robił. Stadninę zakładam. Goście zza granicy będą tu przyjeżdżać. Tu jest dobre powietrze, lasy naokoło, ekologicznie. A ty wiesz ile taki koń, arab kosztuje? Wystarczy sprzedać jednego raz na jakiś czas i opływa się w dostatki. No jak? Zgadzasz się?
Agata
Matki samej nie zostawię.
Koperski
Matka nie dziecko. Nie zginie. Jędryka się nią zajmie. Będzie miała wszystko co trzeba.
Agata
A z kim ja będę rozmawiać? Języków nie znam.
Koperski.
Nauczysz się. Zdolna jesteś to nawet szybko się nauczysz. Tam jest dużo Polaków, wszędzie są, na całym świecie można ich spotkać.
Agata
Ale być tak daleko... od Polski...
Koperski
Chociaż ty nie bądź głupio sentymentalna. A co tobie ta Polska dała do tej pory, co?
Agate
A czy trzeba by coś dała?
Koperski
Zawsze kiedy tylko będziesz chciała, możesz tu przecież wrócić. No, to jak Agatka?
/Obejmuje ją. Agata tym razem broni się słabo./
Agata
Bo ja wiem?

Fragment sceny 13

Kuchnia w domu Makowiaków. Jest wieczór. W kuchni ciemnawo. Na ścianie pali się się tylko mała lampka pod świętym obrazem. Makowiak siedzi na stołku przy kuchni. Łokcie oparte ma na kolanach, twarz schowaną w dłoniach. Makowiakowa siedzi przy stole. Oboje są smutni i zamyśleni. Otwierają się drzwi. Na ten dźwięk Makowiakowa podskakuje na krześle. Makowiak nie reaguje. Do kuchni wchodzi Józek.
Józek
Co tak po ciemku siadzicie? /zapala światło/ Stało się co?
Makowiakowa /z westchnieniem/
A, stało się, stało.... Dużo się stało.
Józek
Niech mama powie. Co jest?
Miakowiakowa
Odszkodowania za stodołę nie będzie.
Józek
Jak to... nie będzie?... Dlaczego?
Makowiakowa
Ubezpieczenia nie ma.
Józek
Przecież ojciec opłacał. Przysyłali kwit na fajerkasę.
Makowiakowa
Co roku przysyłali ale teraz samamu trzeba pilnować. Dwa miesiące już jest jak termin rninął. Nie ma sposobu żeby coś dostać.
Józek
To niedobrze. A ojciec w sądzie coś załatwił?
Makowiakowa
Sprawę założył. Mają wezwać, jak wyjdzie.
Józek
To nie ma się czym na razie martwić. Odszkodowania i tak niewie by było...
Makowiakowa
Jest jeszcze coś.. to najgorsze...
Józek
No... co?
Makowiakowa /krzywi się do płaczu/
Powiedz mu ojciec.
/Makowiak milczy./
Makowiakowa
Koperski bank wykupił.
Józek
To wiem. Zrobił to jakiś czas temu.
Makowiakowa
Dzisiaj powiedział ojcu, że jesteśmy niewypłacalni, i że będą nas licytować.
/Makowiakowa płacze/
Józek
Jak to? Przecież poprzedni dyrektor rozłożyl nam spłaty w czasie...
Makowiakowa
Ale Koperski powiedział, że on teraz rządzi i tamto unieważnił. Mamy wpłacić całą sumę do dwóch tygodni.
Józek
Nie płacz mamo! Coś się poradzi.
Makowiakowa
Co się poradzi? Co? Skąd wziąć tyle pieniędzy. Ja już nie wiem... człowiek siódme poty wylewa, haruje od świtu do nocy i co ma z tego. Jeszcze przychodzi taki łobuz jeden z drugim i człowieka do ruiny doprowadza, cały dorobek życia chce odebrać. To łobuz, zbój jaki. Słów na niego nie ma.
Józek
Trzeba coś zrobić. Tak łatwo się nie damy.
Makowiakowa
To się tylko tak mówi. Slyszałeś co zrobił tym z Zagajówka?
Józek
Nie! A co zrobił?
Makowiakowa
Wodę im odciął. Za własne pieniądze wodociągi robili a on odciął i tyle.
Józek
Jak mógł odciąć. Wodociągi nie na jego ziemi. Nie rozumiem.
Makowiakowa
Studnię i stację pomp zrobili na terenie PGR-u. Wtedy to bylo wszystko jedno a wlaściwie to zbadali, że tam dogodne miejsce. Jakaś niecka, czy co. Teraz powiedział, że to jego wlasność i może robić co chce. Skargi pisali na niego, komisje zjeżdżały ale nic mu nie zrobili. Mówią, że jak się ma forsę to i prawo ma się w kieszeni. Widać się opłacał. Żadnej kary na niego nie ma. Chyba, ża kara boska. Chociaż dowodów nie ma ale ja wiem, że to on stodołę nam spalił. Wszyscy niech mowią co chcą, a ja wiem swoje. Teraz nam chce gospodarkę zabrać. A wszystko przez to pole, wszystko...
Józek
To może sprzedać mu, niech się odczepi i będzie spokój.
Makowiak /Podnosi głowę i mówi ostro/
Jeszcze nie twoje pole to i nim nie rozporządzajl Niedoczekanie jego! Chce mnie nieszczęściami zmusić do sprzedania ale ja wszystko przetrzymam, jego też!
Józek
A jak ojciec całą gospodarkę straci? Lepiej chyba kawałek stracić, niż wszystko.
Makowiak
Ale to najlepszy kawałek a i to ci powiem, że choćbym zdechnąć miał, to on z mojej ziemi nawet grudki nie dostanie!
Makowiakowa
Znalazłeś jaką radę?
Makowiak
Ano taką, że jak mnie ruszy to ja kosę na sztorc postawię i też go ruszę ale tak, że do końca życia będzie żałował, że mnie na oczy zobaczył.
Makowiakowa
Bój się Boga! Co ty mówisz! Opanuj ty się! Co ty chcesz zrobić?
Makowiak
To co trzeba! Nikt mu nie może dać rady, a ja mu dam! Ubije zbója! Ubije i koniec!
Makowiakowa
Jezusie, Maryjo! Józek, ty slyszysz co on mówi! Zabije! Czy ty rozum straciłeś.
Makowiak
Jak mi Bóg miły, zabije!
Makowiakowa /krzyczy/
Ty Boga przy zabijaniu nie wzywaj! Ścierwo zabijesz a za człowieka będziesz siedzial. A i mnie nie denerwuj takim głupim gadaniem!
Józek
Ojciec tylko tak mówi...
Makowiak /trochę spokojniej/
To zobaczymy! Niech mnie tylko ruszy!
Makowiakowa
Nie denerwuj się, spokojnie trzeba pomyśleć.
Józek
A jakby maszyny sprzedać. Zawsze już duża część by była.
Makowiakowa
A kto kupi? Na to jest za mało czasu. A resztę skąd weźmiesz? Zresztą, kto ma teraz pieniądze na maszyny? Na nawozy nikt nie ma a co dopiero na maszyny. Nawet jak kto się znajdzie to grosze z tego będą.
Makowiak
Pojadę do Franka.
Makowiakowa
Taki świat drogi!... Wprawdzie powodzi mu się nieźle, sklepy ma... ale czy takie duże pieniądze...?
Józek
Jak nie ma, to skombinuje.
Makowiak
Musi mi pomóc! Ja swego czasu mu pomogłem. Będzie miał okazję się odpłacić. Szykuj matka walizkę!
Makowiakowa
W ciemno pojedziesz? Nawet nie wiadomo o której pociąg odchodzi.
Makowiak
To poczekam, aż odejdzie!
Józek
Pojadę z ojcem!
Makowiak
Ty zostań! Matka nie da sobie rady. Ja sam... muszę! Sam!
/Pukanie do drzwi./
Makowiakowa
Zobacz Józek kto idzie!
/ Józek otwiera drzwi. Kudera chce wejść ale Józek nie zamierza go dale] wpuścić./
Józek /z groźbą w głosie/
A wy tu czego?
Kudera
Wywieszkę na gminie zobaczyłem... o licytacji, to pomyślałem...
Makowiakowa
Już wywiesili! Spieszy im się.
Józek
I co? Macie zlecenie od Jędryki, żeby nas za język pociągnąć?
Kudera
To nie tak...
Józek
To ile za donoszenie płaci, co?
Makowiak
Józek! Wpuść!
Józek
Ale ojciec...
Makowiak
Wpuść, mówię.
/Kudera wchodzi dalej /Makowiak do Kudery/
Dobrze, żeś pan przyszedł, bo dwa słowa muszę powiedzieć
Kudera
Panie Makowiak ja...
Makowiak
Myślałem żeś pan swój chłop jest, a pan za Judasza robisz. Wstyd i hańba! I może to byłaby pańska sprawa gdyby nie to, żeś pan dużo krzywdy wyrządził. Miałem pana sprać po pysku ale przez te parę dni od czasu jak się o tym dowiedziałem, złość mi na jgorsza przeszła, a i większe kłopoty naszły.
Kudera
Ja nie wiedziałem... Nie wiedziałem, że tak wyjdzie. Ja waszej krzywdy nie chciałem. Na Boga się klnę, że nie chciałem. Jędryka mówił, że dla siebie chce wiedzieć, ot, tak. Moja wina! Połaszczyłem się na zarobek ale taka bieda u mnie, że...
Makowiakowa
Lepiej było do nas przyjść ze swoją biedą, może by się co poradziło, pomogło.
Kudera
Do końca życia sumienie mnie teraz będzie gryzło, karą będzie za to, co narobiłem. A co miałem o biedzie opowiadać. Wstyd, że ja taki nieporadny.
Makowiakowa
A kto teraz zaradny? Chyba, że za handel się weźmie. Dziś nie ma mocnych. Jeszcze bez grosza w kieszeni. Z dnia na dzień można żebrakiem zostacć. Takie czasy i oby gorsze nie przyszły.
Kudera
Wiem, że trudno będzie wybaczyć alc chociaż o zrozumienie proszę. Mam nauczkę na całe życie to i już więcej tak nie zrobię.
Józek
Kto teraz w dobre chęci uwierzy?
Makowiak
Ja mam jedno pytanie i chcę dostać odpowiedź. Kto stodołę podpalił? Wiesz pan kto?
Józek
Daj spokój ojciec, przecież jemu niewiara.
Makowiak
No! Wiesz pan?
Kudera
Obiecałem sobie, że już do nikogo i na nikogo nic nie powiem, żeby nie wiem co!
Józek
No, widzi ojciec!
Makowiak /groźnie/
To coś pan postanowił, to pana sprawa ale teraz musisz mi powiedzieć. Nie inaczej! Wszyscy już wiedzą, żeś pan donosił na nich i nikt ręki panu nie poda. Nikt z panem nie będzie gadał. Ja mogę za panem slowo powiedzieć i wszystko to odwrócić, a to z racji doznanej krzywdy. Tak to będzie lepiej jak pan powiesz, co wiesz.
Kudera
To już powiem. Jędryka.
Makowiakowa
Mówiłam, że to on.
Makowiak
Cicho! Tak on sam z siebie czy za namową Koperskiego?
Kudera
Dokladnie to nie wiem. Ale wiem, że Jędryka był przy stodole i podlał ją benzyną. Zostawił ogarek świeczki. Zapalony, żeby się zajęło jak on już będzie daleko, by na niego nie bylo. Świadków ma dużo, bo w knajpie wtedy był.

Fragment sceny 14
Gabinet Koperskiego. Jędryka zagradza sobą drzwi, w których stoją ludzie z baraków. Nie chce ich wpuścić dalej.
Jędryka
Mówię wam, że pana Koperskiego nie ma.
Szydlakowa
Nieprawda, widziałam go, wiem, że jest.
Janik
Właśnie, wiemy, że jest!
Jędryka
Ale wyjeżdża i nie ma czasu. Najpierw trzeba się umówić.
Jaśka
Co on, król, że zapowiadać się trzeba?
Szydlak
Nie ustąpimy! Musimy się z nim widzieć!
Jędryka
Co wy sobie myślicie, że pan Koperski jest dla was na kiwnięcie palcem. Przyjdźcie kiedy indziej!
Janikowa
Mowy nie ma, my się stąd nie ruszymy i koniec.
Szydlakowa
Wołaj Koperskiego bo jak nie to go sami znajdziemy!
Jędryka
Gdzie się pchacie na pokoje! Nie wejdziecie i już! No, cofnąć się! Wychodzić stąd!
Janikowa
Zejdź z drogi pókim dobra, świński ryju! Rządzić się tu będzie pajac jeden! Fagas!
Jędryka
To tak! Nie dam się obrażać! Wynocha i to już!
Janik
Uważaj pan bo nas jest więcej!
Jędryka
Już was tu nie ma! Mam wezwać policję.
Janikowa
Policją będzie straszył, wypierdek mamuta! A wzywaj, wzywaj! Dobrze by było, żeby tu przyszli, mieliby czego posłuchać.
Jędryka
Ludzie! Radzę wam po dobroci, nie rozrabiajcie!
Szydlak
Chcemy tylko z Koperskim porozmawiać!
Janikowa /chce Jędrykę odapchnąć od drzwi/
Puszczaj, bo jak cie ciepne!
Jędryka
Gdzie, babo!
Janik
Panoszy się jakby na swoim byl. Wołaj Koperskiego, bo jak nie to.../zamierza się ręką, jakby miał uderzyć/
Jędryka
No co! No co! Grozicie mi! Tylko mnie uderz! On mi grozi! Won ze dworu mówię!
/Natarli na niago z dużą siłą, odepchnięty zatoczył się na ścianę, a reszta z calym impetem wtoczyla się do gabinetu/
Jędryka
To jawna napaść! Pobili mnie! Dzwonię po policję!
/Wchodzi Koperski. Jest trochę zdenerwowany, widać jednak, że nie tą sytuacją/
Koperski
Co to za krzyki? Co tu się dzieje? Panie Jędryka, co to ma znaczyć?
Jędryka
Mówiłem by sobie poszli ale uparli się...
Koperski /do Jędryki/
Czego chcą?
Janik
Sami mamy języki w gębie, nie musi się pan jego pytać!
Koperski
To słucham. Byle szybko.
/Zaczynają mówić wszyscy na raz/
Szydlak
Cisza! Niech jeden mówi!
Szydlakowa /do Szydlaka/
Mów ty!
Szydlak
Sprawa jest taka, że już od dawna nie mamy płacone za robotę. Nie mamy z czego żyć ani opłat zrobić, a komorne jest za wysokie jak na takie klitki i niewygody, zawilgocone i zimne. Pytamy się dokąd to tak będzie!...
Janikowa
I żeby ubezpieczenie było!
Szydlak
Domagamy się więc zapłaty zaległości, obniżenia komornego i zarejestrowania, że pracujemy, żeby się w przyszłości tak nie stało jak z Kotlarskim, co nie miał za co się leczyć!
/Cisza pełna oczekiwania/
Koperski
To wszystko?
Szydlak
Ano, tak! Na razie!
/Cisza/
Koperski
Już powiedzieliście swoje! Możecie odejść! /cicho do Jędryki/
Wyrzucić ich!
Jędryka
No już, wychodzić! /szemranie, nikt się nie rusza/
O co jeszcze chodzi?
Szydlak
Chcemy odpowiedzi!
Jędryka
Dobrze, że pan Koperski was wysłuchał! Dziękujcie i za to, że was...
Janikowa
Wysłuchać to mało, niech wypłaci co nam się należy! Wszyscy pracujemy i nikt grosza nie widzi! O swoje się upominamy! Ja się stąd nie ruszę póki nie zapłaci!
Jaśka
Nie wstyd to tak ludzi wykorzystywać!
Janikowa
A bo to on ma wstyd!
Koperski
Dosyć już! Niedługo wam się wypłaci, a teraz...
Szydlak
Kiedy? No, kiedy?
Janikowa
Jak przyjdą Szwedy! Mówi tak aby nas zbyć!
Jędryka
W najbliższym czasie! Nie zawracajcie głowy panu Koperskiemu, bo on teraz ma ważniejsze sprawy!
Janikowa /podchodzi do Koperskiego/
A my to nie ważne! Po jałmużnę nie przyszliśmy, ale po swoje! Jak nam nie dacie co się należy to już będziemy wiedzieli gdzie i do kogo się udać, żeby sprawiedliwości dojść! Takiego szumu narobimy, że...
Koperski / ze zdziwieniem, ironicznie/
Straszycie mnie? Mnie?
Jędryka
Pana Koperskiego straszycie? A wy gołodupce... Jak śmiecie tak do pana...
Szydlak
Licz się ze słowami!
Koperski
Spokój! Komu nie podoba się praca u mnie, może w każdej chwili odejść. Nikogo na siłę nie trzymam. Może zabrać swój "majątek" i wynieść się, nawet natychmiast!...
Janikowa
Chciałby pan ale się pan pomylił. My tu dłużej mieszkamy i nikt nie myśli się wynosić. Ze dworu to pan nas wyprowadził ale z mieszkań to na pewno się już nie damy. Nie wypędzi nas pan stąd, o nie!
/wszyscy przytakują/
Janik
I pracować nie będziemy dapóty, dopóki nam nie zapłacicie.
Jędryka
Co to jest? Bunt? Strajk?
Szydlak
Niech pan nazywa to jak chce! /do Koperskiego/
Musi nas pan traktować jak ludzi a nie jak śmiecie. Nasze prawo to...
Koperski
Wy mi o prawie nie mówcie, bo ja swoje prawa znam! To jest moja własność! Tylko moja. Ja zatrudniam ludzi do pracy i ja decyduję kto ma mieszkać w moim majątku. Na wasze miejsca czeka już dwadzieścia innych osób, które będą wdzięczne, że w ogóle ktoś chciał ich zatrudnić. Ne chcecie pracować to musicie zwolnić mieszkania. Jak nie dostosujecie się do moich warunków to mam prawo nawet siłą was wyeksmitować. I nikt ani nic mi w tym nie przeszkodzi. To wszystko!
Szydlakowa
Prawo? Jakie prawo?
Szydlak
Chce pan wojny, to ją pan będzie mial!
Janikowa
Zobaczymy kto wygra jak się cała Polska dowie przez telewizję, co się tu z nami wyrabia!
Koperski /uśmiecha się złośliwie/
Nie straszcie mnie telewizją bo się nie boję. A wojnę sami zaczynacie, a nie radzę! Panie Jędryka proszę zrobić porządek. (Odwraca się plecami do ludzi a twarzą w stronę okna).
Jędryka
Wychodzić, ale już!
Janikowa
Jeszcze zobaczymy czyje będzie na wierzehu! Jeszcze zobaczymy!
Jaśka
Dziedzic wielki się znalazł a słoma z butów mu wyłazi.
Szydlakowa
Jak to nas potraktowali!
Janik
Odpłacimy się! Z nawiązką.
Janikowa
Jeszcze nie wiedzą co ich czeka!
Jędryka /potrąca Szydlakową/
Wynocha! I bez pyskowania!
Szydlakowa
Wont ode mnie z łapami!
/Rozlega się syrena policyjnego radiowozu./


Galeria

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry