Powrót Króla! Jaros wraca i strzela 4 bramki!

Mikołaj Szczepanowski MareckaLigaFutsalu

 18 lutego 2013    22:41

Kolejna seria spotkań i kolejne emocje! Zapraszamy do relacji!

GALACTICOS 8 - 8 LISEK

Na otwarcie 6 już kolejki MLF zmierzyły się drużyny Galacticos i Liska. Obydwie drużyny w tabeli dzieliły zaledwie 3 punkty, więc mecz zapowiadał się ciekawie. Zainteresowanych głębszą analizą przedmeczową, odsyłamy do świetnego tekstu zapowiedzi tej kolejki, autorstwa Marcina Boczonia.
Pojedynek zdecydowanie lepiej zaczął Lisek, który już w 2 minucie objął prowadzenie. Grzesiek Wojda przedarł się lewym skrzydłem i uderzył, golkiper Galaktycznych odbił piłkę, do której dopadł Wojda i posłał ją z ostrego kąta, między nogami bramkarza. Galacticos byli jakby przygaszeni, natomiast Lisek grał z dużą ambicją i cały czas siedział na rywalu. Brak podstawowego bramkarza, Adama Styczyńskiego, ewidentnie pobudził graczy z pola Liska. W 6 minucie ponownie ukąsił Wojda. Galaktyczni mieli coraz większe problemy i okazało się jak wiele znaczy dla tej drużyny kapitan, Kuba Maliński. Pod jego nieobecność, nie było komu dyrygować grą. Tymczasem Lisek, prowadząc w miarę bezpiecznie, nie forsował gry. Wojda i spółka pozwalali piłce opuszczać parkiet, gdy mieli taką możliwość. Nie rozgrywali długo piłki, lecz starali się wielokrotnie uderzać z dystansu, celem zaskoczenia bramkarza Galacticos. W 15 minucie Adam Stromecki podwyższył prowadzenie Liska, który nadal grał swoje i wydawał się pewnie zmierzać po 3 punkty. Na 2 minuty przed końcem pierwszej połowy nastroje debiutantów poprawił Bujalski, który przechwycił piłkę pod polem karnym rywala i strzałem pod poprzeczkę pokonał Gancarza, było 3:1 dla Liska.
W przerwie spotkania gracze Galacticos musieli solidnie się zmotywować, bo w drugiej odsłonie oglądaliśmy zupełnie inny mecz. Zaraz po gwizdku Kuba Nowak przedarł się w pole karne, położył zwodem bramkarza i zdobył gola. Oglądaliśmy wówczas prawdziwie bokserską wymianę ciosów. Na bramkę Nowaka odpowiedział kapitan Liska. Kontakt bramkowy ponownie zapewnił młodzieży Bujalski, strzałem przy słupku. Potem błysnął Tomek Popiół, który przeprowadził świetną akcję z Jaskiem i wyłożył mu piłkę na talerzu, a ten trafił. Skoro jesteśmy przy osobie Zbyszka Jaska, nie przemilczymy, że w pierwszych minutach drugiej połowy oprócz bramki, zmarnował aż trzy stuprocentowe sytuacje, wzbudzając uzasadnione pretensje kolegów. Tymczasem Galacticos rozpędzili się na dobre. Wreszcie Fabian Bujalski wziął na siebie ciężar gry i pociągnął zespół. Ponownie oglądaliśmy wymianę pozycji i grę na jeden kontakt w wykonaniu debiutantów. Bramka dająca im remis 5:5 to już popis ich możliwości. Piłka przewędrowała przez cały parkiet, od nogi do nogi, aż trafiła do Simborskiego, który na pustą bramkę, choćby chciał, nie mógł spudłować. Lisek bynajmniej nie był zdeprymowany utratą prowadzenia. Kolejny raz na listę strzelców wpisał się, wyśmienity tego dnia, Grzesiek Wojda. Być może obecność potomka na trybunach, tak zmobilizowała kapitana Liska. Spotkanie się nieco ustabilizowało, więcej zagrożenia stwarzali Galaktyczni, ale Konrad Gancarz na bramce spisywał się naprawdę dobrze. Dopiero na pięć minut przed końcem oba zespoły ponownie zerwały się do natarcia. Sygnał dał Bujalski, który uderzył zza pola karnego, a zasłonięty bramkarz nie miał szans na interwencję. Zaraz potem Stromecki znów dał prowadzenie Liskowi. W 38 minucie oglądaliśmy kolejną, charakterystyczną dla Galaktycznych tiki-takę, którą wykończył niezawodny Bujalski. Wznowienie gry, w wykonaniu Liska było iście piorunujące, gdyż Mateusz Gołaszewski popisał się fantastycznym, bezpośrednim uderzeniem, zdobywając piękną bramkę. Przy stanie 8:7 wydawało się, że Lisek dowiezie to zwycięstwo do końca. W ostatniej minucie meczu Kuba Nowak przedarł się przez obronę rywali i trafił do siatki, choć Gancarz miał piłkę na rękach. Sędzia nie pozwolił już wznowić gry i pierwszy remis w tej edycji MLF stał się faktem.
Podział punktów w tej rywalizacji wydaje się sprawiedliwy. Wprawdzie w drugiej połowie przeważali przebudzeni Galacticos, ale Lisek był równiejszym zespołem na przestrzeni całego meczu. Ozdobą meczu była bramka Gołaszewskiego, zaś wyróżniającymi się postaciami Wojda i Bujalski.

Zawodnik meczu: Grzegorz Wojda (Lisek)

Trudno wskazać, czy był lepszy od Bujalskiego, obaj ci gracze zasłużyli na wyróżnienie. Niemniej gole Wojdy narzuciły przebieg meczu w pierwszej połowie, zaś w drugiej bardzo szybko odpowiadały na trafienia przeciwnika. Dodając do tego skuteczną grę defensywną, uznajemy kapitana Liska za bohatera spotkania.

GALACTICOS 8:

Bujalski 18, 23, 35, 38
Nowak 21, 40
Simborski 26
Kapusta 24

LISEK 8:

Wojda 2, 6, 22, 27
Stromecki 15, 36
Jasek 23
Gołaszewski 38

*

FOMAR 5 - 4 TITANS

Spotkanie anonsowane jako hit tej kolejki. Titans nie bez powodu jest wiceliderem Ligi i w kolejnej edycji prowadzi ich do zwycięstw zabójczo skuteczny Daniel Bogusz. Fomar zaś, po słabym początku, złapał wiatr w żagle. Świetne występy zalicza w bramce Darek Waś, a w polu praktycznie każdy zawodnik jest silnym punktem drużyny. Ponownie zachęcamy do lektury zapowiedzi, która szerzej omówiła tło tego meczu.

Fomar stawił się tego dnia w bardzo licznym składzie, co pokazuje, że mobilizacja na pojedynek z wiceliderem była bardzo duża. Wśród Titansów brakowało Bogusza, ale koledzy nie wydawali się tym zrażeni. Już pierwsze minuty pokazały, że ta rywalizacja dostarczy nam wielu emocji. Tempo, jakie narzucili piłkarze obu drużyn było wręcz błyskawiczne. W Fomarze tradycyjnie, Przemek Styczyński spróbował dwukrotnie atomowych uderzeń z dystansu, ale bez skutku. W 4 minucie Styczyński poszedł na przebój środkiem, sklepał piłkę z Kaczmarczykiem i otworzył wynik. Odpowiedzią Titansów było pojawienie się na parkiecie Bogusza. Minuty mijały a tempo nie spadało. Obydwie drużyny stwarzały sobie dogodne sytuacje. Można śmiało powiedzieć, że ten mecz był spektaklem bramkarzy. Dariusz Waś już trzecie spotkanie z rzędu rozgrywa na niesamowitym poziomie. Skuteczny jeden na jednego, ze świetnym refleksem, raz po raz ratował zespół przed stratą gola. Jego vice versa, czyli Bartosz Masiak wcale nie odstawał poziomem, wyróżniając się kocią zwinnością i wyjątkową pewnością interwencji. W 9 minucie wynik meczu wyrównał Myrcha, który niepilnowany, spokojnie przymierzył pod poprzeczkę, nie dając szans bramkarzowi. Fomar bardzo sumiennie tego dnia wypełniał plan taktyczny, polegający na ciągłym presingu na Boguszu i ciasnej strefowej obronie, na co mogli sobie pozwolić, dzięki szerokiej ławce. W 13 minucie Adam Fronczek uderzył po długim rogu i ponownie dał prowadzenie swej drużynie. Cztery minuty później, na strzał po ziemi zdecydował się Ratke. Masiak nie miałby problemu z obroną, jednak po drodze futbolówkę podbił Artur Tatuń i ta przeskoczyła nad golkiperem wprost do siatki. Więcej bramek już nie obejrzeliśmy i do przerwy Fomar prowadził 3:1.
W drugiej odsłonie nadal byliśmy świadkami świetnego widowiska. Techniczne wyszkolenie i wybieganie obu drużyn zasługuje na podziw. Titans wyraźnie grał pod swojego najlepszego strzelca. Bogusz szukał miejsca na połowie rywali i często otrzymywał bezpośrednie prostopadłe podania. Jednak stale miał przyklejonego do pleców opiekuna z Fomaru, a kiedy już mu się urywał, natrafiał na ścianę w postaci Wasia. Ataki Titansów przypominały bicie głową w mur. Fomar nie musiał prowadzić ataku pozycyjnego. Gracze Roberta Waśniewskiego starali się szybko kończyć swoje akcje strzałami, ale także nie mogli poradzić sobie z Masiakiem. W 32 minucie Styczyński przeprowadził ładną indywidualną akcję, którą zakończył plasowanym uderzeniem w okienko bramki. W następnej akcji, kolejne w tym meczu prostopadłe podanie otrzymał Bogusz, który wziął na plecy obrońcę, obrócił się i strzelił. Zasłonięty Waś nie zdołał obronić. Chwilę później wicelider otrzymał niespodziewany prezent. Adam Wasiak najpierw sfaulował, a następnie werbalnie zaatakował Bogusza, za co sędzia wyznaczył mu 2 minuty kary. W tak wyrównanym pojedynku, strata zawodnika musiała odbić się Fomarowi czkawką. Grający z przewagą Titans przeprowadził efektowną, zespołową akcję, którą zakończył golem Łukasz Trzaskoma. Nawet kiedy siły się wyrównały, Titansi wciąż atakowali, wietrząc swoją szansę. Na trzy minuty przed końcem błysnął Daniel Bogusz. Otrzymał długą piłką za obrońców, zgasił piłkę na piersi i pokonał Wasia strzałem w długi róg. Wiceliderzy wreszcie wyrównali i czekała nas końcówka rodem z filmów Hitchcocka. Wynik meczu przesądził ostatecznie, najlepszy na parkiecie Przemek Styczyński. W 38 minucie zdecydował się na potężne uderzenie po ziemi, przy którym zasłonięty Bartosz Masiak nie miał cienia szansy na interwencję. Przez końcowe 120 sekund, na placu gry iskrzyło od emocji, ale ambitnie walczący Titans nie zdołał już wyrównać i Fomar zapisał na swoje konto trzecie zwycięstwo z rzędu.
Obie ekipy stworzyły pasjonujące widowisko, za co należą im się podziękowania oraz brawa. Fomar wydaje się nie do zatrzymania w obecnej formie. Gdyby grali tak od pierwszej kolejki, to teraz widzielibyśmy ich na szczycie. Na wyjątkowe słowa uznania zasłużyli obaj golkiperzy. To spotkanie nie powinno zakończyć się skromnym 5:4, ale Waś i Masiak wznieśli się na wyżyny bramkarskiego rzemiosła.

Zawodnik meczu: Przemysław Styczyński (Fomar)

W relacji chwaliliśmy golkiperów, ale bohaterem meczu bez dwóch zdań był Przemek. Hat-trick, w tym gol przesądzający wynik to nie wszystko. Lider Fomaru błyszczał techniką, nie unikał twardej fizycznej walki, świetnie rozumiał się z kolegami. W takiej formie chcielibyśmy zawsze oglądać tego zawodnika.

FOMAR 5:

Styczyński 4, 32, 38
Ratke 17
Fronczek 13

TITANS 4:

Myrcha 9
Trzaskoma Łukasz 36
Bogusz 33, 37

*

NIESPODZIANKA 11 - 9 R.K.S HUWDU

To spotkanie miało dać nam przede wszystkim odpowiedź na pytanie, czy mistrz MLF 2012 powalczy jeszcze o ten tytuł w tym roku. Wszyscy zastanawiali się, czy zespół Piotra Rucińskiego podniesie się po dwóch pechowych porażkach. Tym razem dobić Niespodziankę miał zamiar R.K.S Huwdu. Gospodarze by zaskoczyć rywali przygotowali bardzo ciekawą "niespodziankę", którą okazał się powrót Piotra Jarosa. Najlepszy zawodnik Niespodzianki w poprzedniej edycji częściowo uporał się z kontuzją kolana i postanowił pomóc swoim kolegom w trudnym dla nich momencie.
Pierwsze minuty spotkania pokazały, że zawodnicy obydwu drużyn czują przed sobą duży respekt. Gra była nieco zachowawcza, a gracze skupiali się przede wszystkim na tym aby nie stracić bramki. Gołym okiem dało się jednak zauważyć, że zdecydowanie lepiej prezentuje się mistrz MLF, w którego składzie wyróżniał się Michał Trzaskoma. To właśnie ten zawodnik dał wyraźny sygnał do ataku swoim kolegom i w 4 minucie dał prowadzenie Niespodziance. R.K.S próbował się odgryźć, ale ich ataki skutecznie gasili już w zarodku Trzaskoma i Pacuszka. Ci dwaj zawodnicy od samego początku sprawiali wrażenie najbardziej zmotywowanych.
W 7 minucie wynik meczu podwyższył jednak Mariusz Ciszewski, który bezbłędnie wykończył składną akcję całego zespołu. Minutę później pada kolejna bramka dla gospodarzy, a jej autorem Grzegorz Polak. Mimo prowadzenia 3:0 gospodarze nie zamierzali się zatrzymywać. Ich ataki były przeprowadzane w sposób przemyślany i bardzo szybki. To, że R.K.S nie przegrywał wyżej to zasługa Patryka Marchewki, który pod nieobecność Klefasa musiał założyć bramkarskie rękawice. Zawodnicy Piotra Rucińskiego wiele razy łapali się za głowy nie dowierzając jakim cudem ich strzały bronił Marchewka. W ekipie gości zupełnie niewidoczny był ich lider, Adrian Basiuk. Filigranowy zawodnik zupełnie nie mógł odnaleźć się na parkiecie. Skrzydeł nie dawał mu rozwinąć przede wszystkim Michał Trzaskoma. Defensor Niespodzianki był nie do przejścia. Momentami dwoił się i troił przerywając akcje przeciwnika by po chwili stwarzać okazję swoim kolegom w ataku.
W 10 minucie ku zaskoczeniu wreszcie skutecznie ukąsili zawodnicy Patryka Marchewki. Bramkę po ładnym strzale zdobył Bartek Dutkiewicz. Zawodnik ten w obliczu słabszej formy Basiuka sprawiał najwięcej problemów defensywie gospodarzy. Zdobyta bramka obudziła R.K.S, który od tego momentu zaczął toczyć wyrównane pojedynki z mistrzem MLF. Ten z kolei dalej grał swoje, ale nie miał już tak wiele wolnego miejsca na parkiecie. Z wymiany ciosów lepiej wyszła Niespodzianka, która za sprawą Damiana Pacuszki powiększyła swoją przewagę. W 15 minucie rzut wolny wykonywał Alek Kraśnicki. Zawodnik gości wykorzystał złe ustawienie muru przez Bestrego i umieścił piłkę w siatce. Goście wyczuli, że nic nie jest jeszcze stracone i ich ataki stały się co raz groźniejsze. Gracze obydwu drużyn toczyli ze sobą momentami zażartą walkę. Dla nikogo nie było straconych piłek, czego skutkiem był drobny uraz Dutkiewicza. Najlepszy tego dnia zawodnik R.K.S-u musiał na chwilę opuścić pole gry, aby rozruszać bolącą nogę. Niespodzianka nie pozostawała jednak dłużna i co chwilę zmuszała do interwencji Marchewkę. Ten jednak jak w transie raz po raz zatrzymywał Pacuszkę i spółkę. Kolejny raz skapitulował dopiero w 18 minucie po kapitalnej akcji Michała Trzaskomy. Najlepszy zawodnik na parkiecie przejął piłkę na środku sali, minął dwóch przeciwników i wyłożył piłkę na tacy Piotrowi Jarosowi, który zdobył tym samym swoją premierową bramkę w MLF 2013. Do przerwy wynik się już nie zmienił i po dobrej grze Niespodzianka prowadziła 5:2.
Druga odsłona rozpoczęła się od podwójnego ciosu zadanego przez gospodarzy. W 21 minucie bramki zdobyli Jaros i Pacuszka. Tym samym przewaga ich zespołu wzrosła już do 5 goli. Mimo, że większość osób myślała, że jest już po meczu to emocje były jeszcze przed nami.
Rozluźniona Niespodzianka oddała pole gry rywalom a Ci wykorzystali taki prezent. Najpierw w 24 minucie bramkę zdobył Kozakiewicz, a po chwili Basiuk fantastyczną podcinką pokonał Bestrego. Mimo, że mistrz prowadził trzema bramkami to w ich grę wkradła się nerwowość. W 27 minucie byliśmy świadkami nieco kuriozalnej bramki, którą zdobył Łukasz Bestry, bramkarz Niespodzianki. Golkiper rzucił piłkę w stronę bramki R.K.S-u, która trącił palcami Marchewka i ta wpadła do siatki. Sędzia bez zawahania uznał gola, ale wszyscy zastanawiali się, czy była to decyzja prawidłowa. Ostateczna decyzja należy jednak zawsze do arbitra, który zdania nie zmienił mimo sprzeciwu gości. Nadal jednak Huwdu się nie poddawało i jeszcze w tej samej minucie bramkę zdobył Bartek Dutkiewiecz, który pokonał Bestrego kapitalnym strzałem głową. Dalej trwała akcja za akcję, a na bramki Pacuszki oraz Jarosa po dwa razy odpowiedzieli Basiuk i Dutkiewicz. Tym samym w 39 minucie Niespodzianka prowadziła już tylko jedną bramkę. Zapachniało kolejnym tego dnia remisem. Ostateczny cios należał jednak do Piotra Jarosa, który silnym strzałem umieścił piłkę w bramce R.K.S-u i udowodnił do kogo należeć powinno tego dnia zwycięstwo.
Zawodnicy Piotra Rucińskiego wygrali zasłużenie choć momentami zbyt łatwo oddawali inicjatywę przeciwnikowi. Bardzo dobre zawody rozegrał Michał Trzaskoma. Nie sposób zliczyć jego udanych przechwytów. Przerywał większość akcji R.K.S-u, a dodatkowo stwarzał zagrożenie pod ich bramką. Na słowa uznania zasługują także Damian Pacuszka i Piotr Jaros. Ich współpraca wyglądała praktycznie idealnie. Gdyby mogli grać razem od początku to kto wie, jak wyglądała by teraz tabela.
Huwdu się starało, ale zbyt późno nawiązali walkę z przeciwnikiem. Także Adrian Basiuk przespał pierwszą połowę. Nie był to ten sam zawodnik co w poprzednich meczach. Dobre zawody rozegrali natomiast Dutkiewicz i Marchewka. Pierwszy nie ustępował przeciwnikowi jako jedyny zawodnik z pola. Natomiast drugi wyczyniał cuda w bramce doprowadzając gospodarzy do frustracji.

Zawodnik meczu: Trzaskoma Michał (Niespodzianka)

Bezbłędny występ mistrza MLF. Stanowił zaporę nie do przejścia dla graczy R.K.S-u. Harował na całym placu przerywając ataki przeciwnika. Dodatkowo stwarzał swoim kolegom wyśmienite okazje do zdobywania bramek. Imponował spokojem, walecznością i wyraźną chęcią do gry.

NIESPODZIANKA:

Trzaskoma Michał 4
Ciszewski 7
Polak 8
Pacuszka 14, 21, 28
Jaros 18, 21, 34, 40
Bestry 27

R.K.S HUWDU:

Dutkiewicz 10, 27, 28, 39
Kraśnicki 15
Kozakiewicz 24
Basiuk 25, 29, 36

*

ESTUDIANTES 9 - 4 TB

Przedostatnie spotkanie kolejki zapowiadało się na jednostronne widowisko. Estudiantes pokazał już, że ma znakomitą drużynę, natomiast TB to outsider Ligi, na dodatek stawili się na mecz tylko z jednym zmiennikiem.
Faworyt przystąpił do meczu rozluźniony do tego stopnia, że lider zespołu Rafał Barzyc nie wyszedł w pierwszym składzie. Tymczasem TB rozpoczął niezwykle ambitnie. Beerdrinkersi nie odpuszczali żadnej piłki, wywierali duży nacisk na rywala, który był bardzo zaskoczony takim obrotem sprawy. W 3 minucie TB sensacyjnie objął prowadzenie, po bramce nowego nabytku, Wiechowicza. To pobudziło do ataku drużynę Sebastiana Puławskiego. Okazało się jednak, że Maciek Wojciechowski, równie dobrze co w polu radzi sobie między słupkami. Raz po raz wyłapywał celne strzały Estudiantes. Wojciechowski tak dobrze ustawiał się w bramce, że wydawało się, jakby przeciwnicy za każdym razem celowali dokładnie w niego. W 7 minucie zameldował się na parkiecie Barzyc, który miał odwrócić niekorzystny przebieg meczu. Jednak Mikołaj Szczepanowski dobrze przygotował kolegów na taką ewentualność. Defensywa TB nie zostawiała Barzycowi miejsca, by mógł się rozpędzić, zaś wszystkie okazje Estudiantes skutecznie niweczył Wojciechowski. Dopiero w 12 minucie znalazł na niego sposób Rafał Barzyc, po indywidualnej akcji. Dwie minuty później podwyższył Jacek Stasik i wydawało się, że teraz mecz potoczy się po myśli Puławskiego i jego kolegów. Jednak TB odpowiedział efektownym trafieniem Wiechowicza, który mocnym uderzeniem umieścił futbolówkę w okienku. Estudiantes miał autentyczne problemy w rozegraniu ataku pozycyjnego. Ostatnia ekipa MLF ofiarnie broniła dostępu do własnej bramki i czyhała na kontry. Tuż przed przerwą Piotr Pszczółkowski uderzył z dystansu, pokonując zasłoniętego bramkarza i na przerwę drużyny schodziły przy stanie 3:2 dla Estudiantes. Mimo wszystko wynik i przebieg gry był sporą sensacją. Tak dobrego TB jeszcze nie oglądaliśmy, a na słowa uznania zasłużyli zwłaszcza Wiechowicz i Wojciechowski.
Po przerwie TB nie spuszczało z tonu. W 23 minucie na listę strzelców wpisał się Brodowski i znowu był remis. Następne minuty przyniosły jednak nieuniknioną zadyszkę Beerdrinkersów. Estudiantes atakowali wściekle i zdobyli kolejne cztery bramki, mimo heroicznej postawy Wojciechowskiego, któremu pomagała też bramka, swoimi słupkami i poprzeczką. W 33 minucie ładnym, plasowanym strzałem przy słupku popisał się Bielewicz i było 7:4. Taki wynik na hali to właściwie żadna przewaga, ale w tej fazie meczu, krótka ławka TB wyszła im bokiem. Największa mobilizacja nie zastąpi świeżych płuc. O ile w destrukcji zawodnicy Szczepanowskiego spisywali się dobrze, o tyle w ataku wyraźnie brakowało im siły i pomysłu na rozegranie. Sprawy wziął w swoje ręce Wojciechowski, który zaczął posyłać bezpośrednie, długie piłki prosto do wysuniętego Wiechowicza. Brak wsparcia ze strony kolegów uniemożliwiał jednak zagrożenie Puławskiemu. w ciągu ostatnich kilku minut Estudiantes ugruntowali swoje zwycięstwo golami Stasika i Barzyca, ustalającymi wynik na 9:4.
Faworyt wygrał zgodnie z planem, ale trzeba przyznać, że przez długi czas zanosiło się na Niespodziankę przez duże N. Gdyby Mikołaj Szczepanowski zdołał zmobilizować na tą kolejkę więcej zawodników, TB z pewnością powalczyłoby o trzy punkty. Dużym wzmocnieniem okazał się Wiechowicz, znakomicie w bramce spisał się Wojciechowski, ogólnie cała drużyna Beerdrinkersów zasłużyła na pochwały. Natomiast Estudiantes nieco rozczarowali. Może zresztą ich plan przewidywał wygraną jak najmniejszym nakładem sił, ale mimo wszystko po pogromcach Niespodzianki spodziewaliśmy się więcej.

Zawodnik meczu: Maciej Wojciechowski (TB)

Maciek zaskoczył wszystkich. Do tej pory wyróżniał się w ataku TB, a w bramce stanął z konieczności. Tymczasem po prostu ukradł ten mecz Barzycowi. Gdyby nie on, Estudiantes zapisaliby na swoje konto dużo wyższe zwycięstwo. Fenomenalna intuicja w ustawianiu się do strzału, odważne wyjścia do piłek, ofiarne interwencje, pozostaje nam pogratulować występu i prosić o więcej.

ESTUDIANTES 9:

Barzyc 12, 39
Kwiatkowski Mariusz 24, 31
Stasik 14, 36
Pszczółkowski Piotr 19, 32
Pszczółkowski Paweł 25

TB 4:

Brodowski 23
Wiechowicz 3, 15
Bielewicz 33

*

AMATORS 8 - 16 IN PLUS

Tym razem liderowi MLF przyszło się zmierzyć z zespołem "zagadką". Amatorsi to bowiem drużyna nieprzewidywalna, które dobre mecze przeplata z bardzo słabymi. Wiele zależeć także miało od liczby graczy, którzy pojawią się w ekipie Mariusza Fortuny.
Mecz ku zaskoczeniu idealnie rozpoczęli gospodarze, którzy wyszli na prowadzenie po strzale Adriana Szubierajskiego. Radość Amatorsów trwała jednak tylko kilkanaście sekund ponieważ błyskawicznie do remisu doprowadził Marcin Częścik. Minutę później podwyższył niezawodny Madej. Bramkę na 3:1 dla "księgowych" zdobył w 4 minucie Sebastian Ryński i wydawało się, że In Plus chwilę słabości ma za sobą. Jednak Amatorsi nie mieli zamiaru kłaść się przed przeciwnikiem. W 8 minucie na strzał zdecydował się Krzysztof Woźniak. Jego atomowe uderzenie wylądowało w okienku bramki strzeżonej przez Łysiaka. Woźniak swój wyczyn powtórzył w 10 minucie doprowadzając do remisu. Radość gospodarzy mocno wpłynęła na Michała Madeja, który postanowił pokazać kto rządzi w tym roku w lidze. Snajper In Plusu wpisał się na listę strzelców kolejno w 11, 12, 14, 16 i 17 minucie. Dzięki niemu zawodnicy Patryka Galla odjechali rywalowi na 5 bramek. Gdy w 19 minucie na listę strzelców wpisał się także kapitan "księgowych" było już praktycznie po meczu. Mimo wyraźnej przewagi lidera na parkiecie można było dostrzec ciekawe pojedynki Madeja z Woźniakiem. Były one ozdobą tego meczu choć to Michał częściej wychodził z nich zwycięsko. W prawdzie tuż przed przerwą bramkę zdobył Piotr Rutkowski, ale nikt nie wątpił, że tylko cud może odebrać gościom 3 punkty.
Pierwsze minuty drugiej odsłony były bardzo wyrównane. Gra stała się zdecydowanie luźniejsza, było więcej miejsca do gry. Gracze obydwu zespołów na zmianę nękali golkiperów. Ze strony gości tradycyjnie najbardziej aktywny w tym elemencie był Madej. Wśród graczy gospodarzy groźnie strzelali Szubierajski, Łukasz Grochowski oraz dwukrotnie Fortuna. Żaden ze strzałów nie przyniósł jednak spodziewanych efektów. Dopiero w 26 minucie kolejny raz na listę strzelców wpisał się Madej. W 28 minucie było już 11:4 po bramce Karola Kupisińskiego. Mimo starań oraz dużej ambicji Amatorsi nie byli w stanie nawiązać już walki z wyżej notowanym rywalem. Madej nie zwalniał tempa, a na jego bramki skromnie odpowiedzieli gospodarze. W 34 i 36 minucie Michał Madej pokazał kolejny raz swój warsztat strzelecki. Dwukrotnie przelobował Zycha fantastycznie uderzając z własnej połowy.
Ostatecznie wynik zatrzymał się na 16:8 dla lidera MLF. Zwycięstwo nie podlegało dyskusji nawet pomimo niezbyt udanego początku. Tradycyjnie fenomenalny występ zaliczył Michał Madej, któremu niestraszna jest żadna defensywa ligi. W drużynie Amatorsów najlepiej wyglądała gra Krzyśka Woźniaka, który starał się jak mógł, ale nie zawsze miał siłę. Wspierać się go starali Łukasz Grochowski i Adrian Szubierajski. Ale to było za mało na In Plus. Za mało na Michała Madeja.

Zawodnik meczu: Michał Madej (In Plus)

Kolejny niesamowity mecz w jego wykonaniu. Momentami brakuje słów by opisać jego dobrą grę. Właściwie można stwierdzić, że mówisz In Plus- myślisz Madej.

AMATORS:

Szubierajski 1, 29
Woźniak 8, 10
Rutkowski 20
Grochowski Łukasz 24, 35
samobój. 39

IN PLUS:

Częścik 1
Madej 2, 11, 12, 14, 16, 17, 26, 31, 33, 34, 36
Ryńsi Sebastian 4
Gall 19, 37
Kupisiński 28


relacje: Krzysztof Bryk, Marcin Boczoń,

(wkrótce aktualizacja o foto)

5. kolejki!


*



*



[gallery]

Galeria

zdjecie: 48627
fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 4
fot. 5
fot. 6
fot. 7
fot. 8
fot. 9
fot. 10
fot. 11
fot. 12
fot. 13
fot. 14
fot. 15
fot. 16
fot. 17
fot. 18
fot. 19
fot. 20
fot. 21
fot. 22
fot. 23
fot. 24
fot. 25
fot. 26
fot. 27
fot. 28
fot. 29
fot. 30
fot. 31
fot. 32
fot. 33
fot. 34
fot. 35
fot. 36
fot. 37
fot. 38
fot. 39
fot. 40
fot. 41
fot. 42
fot. 43
fot. 44
fot. 45
fot. 46
fot. 47
fot. 48
fot. 49
fot. 50
fot. 51
fot. 52
fot. 53
fot. 54
fot. 55
fot. 56
fot. 57
fot. 58
fot. 59
fot. 60
fot. 61
fot. 62
fot. 63
fot. 64
fot. 65
fot. 66
fot. 67
zdjecie

Mikołaj Szczepanowski

Mikołaj Szczepanowski - współpracuje z portalem od 2006 roku

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry