15 października 2009 19:15
Przewodniczący komisji, radny Jacek Orych, w toku wymiany poglądów wywołanej przez p. Marka Świerczyńskiego, złożył publicznie obietnicę, że na następnym posiedzeniu komisji zaproponuje do porządku obrad temat walki ze szkodnikami kasztanowców.
Miło mi poinformować, że przewodniczący słowa dotrzymał. Punkt 6 proponowanego porządku brzmi: Walka ze szkodnikami kasztanowca - stan obecny, skuteczność działań, zapoznanie się z alternatywnymi metodami.
Z wymianą poglądów w "temacie" można zapoznać się w komentarzach do wpisu pod adresem:http://www.marki.net.pl/35-komisja-zdrowia-z-nagrania-12155
Pozostałe punkty porządku obrad:
4. Stan bezpieczeństwa przeciwpożarowego w Markach (ze szczególnym uwzględnieniem obiektów publicznych) - spotkanie z Komendantem Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie.
5. Budowa komisariatu Policji, zapoznanie się ze stanem obecnym.
Zapowiadają się ciekawe w treści obrady.
Posiedzenie Komisji Zdrowia, Bezpieczeństwa Publicznego i Ochrony Środowiska odbędzie się 21 października 2009 roku o godzinie 13.00 w sali obrad Urzędu Miasta Marki.
Krystyna Siennicka
M.Świerczyński 23 października 2009 18:19
Komisja Ochrony Środowiska zajęła się kasztanowcami
Odbyło się posiedzenie Komisji Zdrowia, Opieki Społecznej, Bezpieczeństwa Publicznego i Ochrony Środowiska. Jakiś czas temu zasygnalizowałem problem, z jakim borykają się mareckie kasztanowce. Miałem szczęście, że znalazł on się w programie posiedzenia tejże komisji i z ciekawością oczekiwałem jej postanowień. Wysłuchałem nagrania z posiedzenia, nie jestem zbudowany jego wynikiem.
Przyznaje, że pole do dyskusji zostało należycie przygotowane. Zaproszono fachowca, który w wyczerpujący i ciekawy sposób wyjaśnił wszystkie aspekty zjawiska. Z jego wyjaśnień
dowiedziałem się, że jest to zjawisko dotyczące całej Europy. Unia Europejska stworzyła program jego zwalczania. Wyjaśniona została geneza tego zjawiska, podano możliwe sposoby zwalczania go, a także ich skuteczność. Przedstawiono także praktyczne sposoby walki ze szkodnikiem i błędy, jakie przy tym mogą być popełniane. Jak zrozumiałem, w naszych warunkach najbardziej celowe jest stosowanie dwóch metod. Pierwsza to metoda polegająca na stosowaniu opasek lepnych i pułapek frenologicznych. Druga, to metoda wstrzykiwania do pnia drzewa środka chemicznego, który działanie jest skuteczne przez trzy lata. Obu tym metodom powinno towarzyszyć grabienie i usuwanie spadłych liści. Zwalczanie musi być stosowane totalnie.. Akcją muszą być objęte wszystkie drzewa tego gatunku, nie tylko te bardziej dorodne, lub wegetujące w reprezentacyjnych punktach.
Naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska wyjaśnił, że jego działania ograniczyły się do stosowania opasek lepnych, a wydatkowano na to około 8 tys. złotych. Przy okazji chciałoby się wiedzieć, jakie są wpływy do miejskiej kasy z odszkodowań za wycinane drzewa. Osiem tysięcy dla mnie to kwota kolosalna, dla miejskiego budżetu już taką na pewno nie jest. Nie wyjaśnił on, czy dotyczyło to wszystkich drzew. Myślę, że nie wszystkich, ponieważ, jak wynika z późniejszej jego wypowiedzi, nie bardzo wie ile ich jest i gdzie są zlokalizowane. Z wyjaśnień zaproszonego znawcy tematu wynikało, że stosowane u nas opaski są za wąskie, nie są również wymieniane kilka razy w sezonie i nie usuwane po sezonie. Nie wykonywana jest podstawowa czynność, polegająca na grabieniu i usuwaniu liści. W dyskusji rozważano różne sposoby organizacji tej czynności. Mało uwagi poświęcono sprawie pozbywanie się zakażonych liści. Rozważano to tylko w odniesieniu do terenów publicznych, nie biorąc pod uwagę drzew na działkach należących do prywatnych właścicieli. Będąc jednym z tych ostatnich, wiem, że grabienie nie jest problemem. Pozbycie się ich, kiedy palenie jest tępione przez ?życzliwych? sąsiadów, staje się niewykonalne. Władze miasta rozwiązując ten problem, powinny zaproponować tym osobom jakieś rozwiązanie. Pan naczelnik zapytany, jakie wnioski wyciągnął z przedstawionego materiału i jak je zastosuje w praktyce, nic konkretnego nie powiedział. Nie myślę żeby nie zamierzał nic, w tej sprawie, robić, ale na jakiś przełom się nie zanosi. Komisja nie wyraziła również swoich oczekiwań i zaleceń. Nie sformułowano wniosku o zarezerwowanie kwoty w budżecie na kontynuowanie tej akcji.
Kontrastem jest skwapliwość, z jaką komisja zadeklarowała 4o tys. na wymianę pieców węglowych na gazowe w budynkach publicznych. Nie było mowy ile jest tych pieców, stąd nie sposób ocenić wysokości tej kwoty. Mam nadzieję, że komisja jest jednak zorientowana i mówienie o tym byłoby, dla niej, zwykłym gadulstwem. Wielu sprawnych fizycznie właścicieli domów ogrzewanych gazem przechodzi na stosowanie innych nośników energii cieplnej, jak węgiel, drewno i inne nawet niezbyt ekologiczne materiały palne. Decydują względy ekonomiczne. Domyślam się, ze podstawą decyzji władz są inne względy, może ekologia, a może unijne pieniądze. Nie potrafię określić swoich, związanych z tym uczuć.
Jan Orłowski 23 października 2009 20:34
Szanowny Panie Świerczyński
Napisał Pan "Komisja nie wyraziła również swoich oczekiwań i zaleceń. Nie sformułowano wniosku o zarezerwowanie kwoty w budżecie na kontynuowanie tej akcji."
Pragnę Pana poinformować, że w Budżecie mogą lecz nie muszą być zarezerwowane kwoty na kontynuowanie akcji, takie pieniądze na bieżąco są co roku rezerwowane w Gminnym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, będący w dyspozycji Burmistrza, fundusz jest ukierunkowany na działalność i edukację w ochronie środowiska.
Włodzimierz Karpiński 23 października 2009 22:38
Szanowny Panie Orłowski. Zacytował Pan następujące zdanie z wypowiedzi Marka Świerczyńskiego: ?Komisja nie wyraziła również swoich oczekiwań i zaleceń. Nie sformułowano wniosku o zarezerwowanie kwoty w budżecie na kontynuowanie tej akcji.?
Odniósł się Pan do części dotyczącej zarezerwowania pieniędzy w budżecie.
Pominął Pan natomiast stwierdzenie, że komisja nie wyraziła swoich oczekiwań i zaleceń.
Natomiast ten zarzut w stosunku do komisji wynika wprost z innego fragmentu wypowiedzi - "Z wyjaśnień zaproszonego znawcy tematu wynikało, że stosowane u nas opaski są za wąskie, nie są również wymieniane kilka razy w sezonie i nie usuwane po sezonie. Nie wykonywana jest podstawowa czynność, polegająca na grabieniu i usuwaniu liści."
Ja też uważam, że komisja powinna wyrazić swoje oczekiwania a nawet zalecenia w tej sprawie.
Czy mógłby ustosunkować się do tego fragmentu wypowiedzi?
Pozdrawiam
Jan Orłowski 23 października 2009 23:19
Szanowny Panie Karpiński
Moja opinia jest identyczna jaką przedstawił zaproszony leśniczy choć Kasztan nie jest drzewem z naszego środowiska to należy o niego zadbać i pozytywnie walczyć ze szrotówką lecz wracając do rzeczywistości na Komisji wskazałem przedstawicielowi Urzędu Miasta z Wydziału Ochrony Środowiska Panu Kalinowskiemu nieudolność gminnych pracowników i wpomniałem o corocznej mojej interwencji w uprzątnięciu już zgrabionych liści kasztanów przy ul. Szkolnej róg ul. Różanej. Z uśmiechem jak co roku przyjęto moje uwagi, a jeden z radnych poinformował Mnie, że ze względu na duże obciążenie pracą pracowników komunalnych zaproponował abym sam podjął inicjatywę zgrabiania i zbierania liści kasztanowca lub zorganizował społeczną zbiórkę tych liści przez dzieci z klas podstawowych. Był to chyba żart ze strony radnego lub nieznajomość prawa gdyż Ja jak dzieci mogą zgrabiać liście kasztanowca w parkach lecz nie przy ruchliwych ulicach no cóż ten radny zawsze ma takie pomysły. Wracając do tematu liście kasztanowca nadal leżą lub fruwaja po ulicach a larwy Szrotówki Kasztanowcowiaka mają się dobrze do następnej jesieni. Pan Świerczyński uważa, że 8 tyś. zł. wydane na opaski lepne to dużo, Ja też tak uważam ale to jest tylko moje zdanie krzyczace na pustyni bez możliwości kontroli.
Włodzimierz Karpiński 24 października 2009 08:06
@Jan Orłowski
Dziękuję za wypowiedź. Widzę że trzeba będzie posłuchać nagrania.
Chyba że Pani Krystyna się zmobilizuje i napisze obszerniejsze nieco sprawozdanie.
Jako że do słuchania trzeba mieć anielską cierpliwość. Albowiem przysłowiowy nóż się w kieszeni otwiera słuchając niektóre wypowiedzi niektórych naszych rajców.
M. Świerczyński 24 października 2009 09:27
Witam Panów.
Panie Orłowski, przyjmuję Pańskie przypomnienie o funduszu, będącym w dyspozycji burmistrza. Jednak, środki zarezerwowane w budżecie, gwarantują wykonanie zadania, na jakie zostały przeznaczone. Zobowiązanie przez komisję naczelnika wydziału do wymienionych konkretnie działań, ma inną wagę niż jego wypowiedź, której, z równym skutkiem, mogło by nie być. Nie zmienia to faktu, że poza dyskusją, ani przez komisję, ani pana naczelnika wiadomego wydziału, nie dokonano żadnych ustaleń, czy też zobowiązań.
Nie napisałem, że 8 tys. to dużo, uważam, że kwota ta jest śmieszni mała, biorąc pod uwagę cel, jakim jest ochrona tych dorodnych i będących częścią naszego środowiska, drzew. Ciekawi mnie jak się ona ma do kwoty odszkodowań i kar za wycinanie drzew. Nie sądzę jednak żeby moja ciekawość została zaspokojona.
Jan Orłowski 24 października 2009 10:11
Szanowny Panie Świerczyński
Napisał Pan, że środki zarezerwowane w budżecie, gwarantują wykonanie zadania, na jakie zostały przeznaczone. Nic mylnego, zmiana Budżetu następuje dość często uchwałami Rady Miasta jak i Zarządzeniami Burmistrza, obecnie na najbliższej Sesji Rady "powstaną" dwie uchwały do zmian budżetowych. Środki z GFOŚiGW ustawowo muszą być ukierunkowane na dany cel, istnieje kwestia realizacji tych zadań celowych.
Komisja co roku zobowiązuje Wydział Ochrony Środowiska do pracy na rzecz ochrony środowiska lecz na coroczny wynik pracy państwowych urzędników Komisja nie ma wpływu.
Włodzimierz Karpiński 25 października 2009 09:03
Szanowni Panowie, Jan Orłowski i Marek Świerczyński.
Reasumując, z Waszych wypowiedzi jakie łaskawi byliście zamieścić w komentarzach, wyciągam wnioski następujące:
1 - leśniczy stwierdził, że walka ze szkodnikiem kasztanowców prowadzona jest w sposób niewłaściwy a tym samym niezadawalający;
2 - odpowiedni naczelnik stwierdził, że robi co może, a że niewiele może, to i niewiele robi;
3 - radni przyjęli to ze zrozumieniem i dlatego niczego nie ustalili, do niczego naczelnika nie wzywali ani tym bardziej zobowiązywali;
4 - liście kasztanowca opadłe na prywatnej posesji są własnością właściciela nieruchomości i niech się sam o nie martwi;
5 - liście kasztanów zgrabione w miejscu publicznym, przy ul. Szkolnej róg ul. Różanej, wspomniane przez radnego Orłowskiego, zostały zgrabione samowolnie. Kto zgrabił, niech sprząta.
I to byłoby tyle.
M. Świerczyński 8 listopada 2009 15:28
Skomentowałem już wcześniej, wynik obrad Komisji Zdrowia nad sposobami przeciwdziałania chorobie kasztanowców. Pan Karpiński trafnie podsumował wynik jej obrad, które zakończyły się niczym. Obrady te wykazały również, jak niewiele nasze władze zrobiły dotychczas w tej sprawie i że nie zamierzają zmienić swego nastawienia.
W ostatnich dniach byłem w Kobyłce i w Zielonce. Tamtejsze władze, jak się domyślam, poważniej traktują problemy, jakie mają właściciele działek z pozbywaniem się spadłych liści. Przed nieruchomościami stoją zapakowane w foliowe worki liście, które prawdopodobnie zostaną w zorganizowany sposób wywiezione. Nie wiem czy decyzję tę podjęto z inicjatywy mieszkańców, czy była to niezależna od ich postulatów decyzją władz. Nie wiem również, kto za to płaci. Jakby nie było, jest to sposób, który w znacznym stopniu ułatwia ludziom dbanie o wygląd swych nieruchomości i stwarza warunki utrzymania zieleni w mieście. Rozwiązuje częściowo problem zwalczania szkodnika kasztanowca, spełniając podstawowy warunek skutecznego w tej sprawie postępowania. Sądząc po kontynuowanym corocznie konkursie pod nazwą "Marki w Zieleni", nasze miasto docenia jej znaczenie. Czas zrobić następny krok i pójść za przykładem sąsiadów. Co na to Komisja Zdrowia i pan Kalinowski?
Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
BYCHOWSKI - strony internetowe, sklepy internetowe - Marki, Warszawa